-Lena, znów się denerwujesz. - upominała mnie Anka, pilnując, abym na pewno do końca wypiła jej ziołowy napar. -Przestań, nie możesz. Nie będę cię reanimować, bo boję się, że mogłabym cię skrzywdzić.
-Przepraszam. - wychrypiałam, odetchnąwszy głęboko. -Po prostu nie potrafię sobie wyobrazić, co dalej.
-A co ma być? - spojrzała na mnie, jakbym wypowiedziała najdurniejsze zdanie świata. -Jesteś w szóstym tygodniu ciąży, za siedem i pół miesiąca zostaniecie rodzicami. Nie zmienisz tego.
-Ale ja mam dopiero dwadzieścia jeden lat i studia do skończenia... Poza tym, milion razy prosiłam go, żeby się zabezpieczał, a on za każdym odmawiał... To musiało się kiedyś stać.
-I on doskonale o tym wiedział. Pomyśl, może jego postępowanie było celowe? Może on chce mieć z tobą dzieci, ale nie ma pojęcia, jak z tobą o tym porozmawiać, co?
-Po pierwsze, zawsze twierdził, że założenie rodziny ustala ze swoją dziewczyną. Po drugie, rok temu doszedł do wniosku, że jestem za młoda na ciążę i oboje mamy mnóstwo innych obowiązków. - wyliczałam skrupulatnie. -A po trzecie, rozstaliśmy się w pewnym sensie, więc nie jest w stanie mi pomóc. Ostateczny rezultat wynosi więc 3:0 na naszą niekorzyść. Nic dobrego z tego nie wyniknie.
-Najpierw z nim pogadaj, a później wyciągaj wnioski, okej? - zmarszczyła czoło, wskazując na kubek, który trzymałam, gdyż zirytowała się, bo od dłuższej chwili nie upiłam ani łyka. -Poradzicie sobie. Kiedy Borussia wyjedzie na mecz, zostaniesz ze mną lub z jego rodziną, gdy mnie nie będzie. Wszystko się ułoży, zobaczysz.
-Podziwiam twój optymizm. - mruknęłam z delikatnym uśmiechem. Poklepała mnie po ramieniu.
-Myśl pozytywnie! - uśmiechnęła się serdecznie. -Zostaniesz mamą, Marco tatusiem, wasi rodzice dziadkami, a jego siostry i my z Lewym będziemy najcudowniejszym wujostwem na świecie. Nie mogę się doczekać!
Marco tatusiem. Rodzice dziadkami. Wstrząsały mną niebezpieczne dreszcze, gdy te fakty przemykały przez moją głowę. Ja matką. Dzisiejsza młodzież głupieje.
-Kochanie, muszę cię spytać jeszcze o dwie rzeczy. - dodała Anna, przypatrując mi się z uwagą. Znałam ją nie od wczoraj i widziałam, że szykuje kolejne torpedy. -Wytłumacz mi, bo nie umiem pojąć: jakim cudem przegapiłaś półtora miesiąca ciąży? Zrozumiałabym trzy, cztery tygodnie, ale sześć?
-Nie wiem. - wzruszyłam bezradnie ramionami. -Ciągle pracowałam, nie pilnowałam miesiączki, sądziłam, że złe samopoczucie bierze się z przemęczenia.
-Piłaś na naszym weselu...
-Szampana na początek i kilka lampek wina. Nie czułam się na siłach, by nie wiadomo jak bardzo się upijać.
-Niech ci będzie. - odpuściła, zapewne unikając niepotrzebnego spięcia. -Ale od teraz powinnaś bardziej na siebie uważać. I jeszcze jedno... Nie myśl, że ci nie ufam, ale... To tylko przezorność. Lena, ten Mario Casas nie ma nic wspólnego z twoim stanem, prawda? Nie bądź na mnie zła... Powiedz szczerze.
-Ania, o czym ty mówisz? - otworzyłam szeroko oczy, wpatrując się w nią z ogromnym zaskoczeniem. -Nie rozśmieszaj mnie... To niedorzeczne. Poza planem nigdy się nie całowaliśmy... On kocha Marię, a ja kocham Marco, pomimo tego, że wróciła Carolin. Więc nie pytaj o to więcej, proszę.
-W porządku, spokojnie. - złapała moją dłoń nie bacząc na to, jak zareaguję. -Zapomnijmy o tym, zajmiemy się czymś przyjemniejszym.
-To znaczy?
-No, jak to? Trzeba zadzwonić do Roberta i do twoich rodziców!
~~~
<Marco>
Wracaliśmy właśnie samolotem do Dortmundu po wygranym spotkaniu z Eintrachtem. Można powiedzieć, że ten mecz wyszedł nam jako drużynie, lecz przede wszystkim nie byłem dumny z siebie. Zaliczyliśmy najlepszy start sezonu od kilkunastu lat, ale osobiście nie pokazałem się tak, jak pragnąłem - ze swej najlepszej strony. I doskonale wiedziałem, że na moją słabą dyspozycję wpływa nieobecność Leny. Nie odzywała się, a ja codziennie zachodziłem w głowę, jak się czuje i czy powinienem do niej napisać. Nie doczepią się do mnie, jeśli zespół utrzyma formę, więc sądziłem, że przynajmniej na jakiś czas zyskałem spokój. Minęły dopiero cztery kolejki, a my zdobyliśmy komplet punktów, więc jeśli wpadniemy na właściwe tory, ciężko będzie nas zatrzymać.
W samolocie chciałem usiąść z Aubą, ale na moje nieszczęście wyprzedził go Lewy. Od kilku dni przygląda mi się z dziwnie podejrzanym uśmieszkiem, z którego także teraz nie zrezygnował. Rzuciłem mu krótkie spojrzenie i udawałem, że z ogromnym zainteresowaniem przeglądam internet, lecz nie odpuścił. Zaraz po wzbiciu się maszyny w powietrze odłożył trzymaną w rękach gazetę i odwrócił się w moim kierunku.
-Możemy pogadać? - spytał świdrując moje ruchy z dokładnością co do sekundy. Dopiero ruszyliśmy, a ja już myślałem, że oszaleję.
-Jasne. - mruknąłem nie odrywając wzroku od iPhone'a. Czułem jednak, ze zmusi mnie do tego prędzej czy później.
-Marco, wydaje mi się, że od pewnego czasu mnie unikasz. - oświadczył, przez co na moment zastygłem jak kamień. -Nawet na boisku, a przecież nie powinniśmy mieszać spraw prywatnych i zawodowych. Nie wiem, co zaszło między tobą a Leną, nie wiem, dlaczego się wyprowadziła, nie wiem, czy o czymkolwiek powiedziała mojej żonie. Możliwe, że cię kryje, ale nie zmuszę jej do zwierzeń. Dała mi do zrozumienia, że to wasz problem.
Miał rację - kryła mnie, inaczej nie siedziałby koło mnie, spokojnie czytając ploty w magazynach i popijając wodę mineralną. Zdziwiłem się, że nic mu nie powiedziała i jak w takim razie wybrnęła. Stawiała mnie w tak trudnej sytuacji, iż nie miałem już pojęcia, które zagranie można uznać za fair play - ukrywanie prawdy czy wyjawienie jej prosto w oczy.
-Popełniłem błąd, a ona mi nie wybaczyła. - wyrzuciłem, z trudem dobierając słowa. Napastnik zmarszczył czoło. -Powiedziała, że chce ode mnie odpocząć, więc się zgodziłem. Nie mogę jej do niczego zmuszać.
-Z czym wiąże się ten twój błąd? Lub z kim?
-Boże, Lewy. - westchnąłem ciężko, odpowiadając tym samym na jego pytanie. -Tak, z moją byłą dziewczyną. Ale nie doszło do niczego poważnego, nie zdradziłbym jej i mam nadzieję, że mi ufasz, w przeciwieństwie do twojej siostry.
-W porządku. - zapewnił, ku mojemu zszokowaniu klepiąc mnie po plecach. -Nie musisz mi więcej opowiadać. Powinieneś mieć jednak świadomość, że Lena będzie cię bardzo potrzebować.
-Dlaczego?
-Spotkajcie się i porozmawiaj z nią na poważnie. - uśmiechnął się, zbijając mnie z tropu. -Macie sobie wiele do wyjaśnienia.
-Robert, coś jej się stało? - próbowałem coś od niego wyciągnąć. -Jest chora? Z tego powodu odeszła?
-Nie. Nic jej nie grozi, a ona sama o niczym wcześniej nie wiedziała. Zadzwoń do niej, a wszystko ci wytłumaczy, zobaczysz.
-Powiesz mi chociaż, jak się czuje?
-Nie najgorzej. - nadal omijał bokiem najważniejsze tematy. -Ale z dnia na dzień powinno być coraz lepiej. Całej reszty dowiesz się tylko od niej.
-Dzięki, stary. - bąknąłem nie patrząc na niego. Nie uspokoił mnie, ale też jakimś nadprzyrodzonym zjawiskiem nie wpadłem przez tą rozmowę w panikę. -Zawsze coś.
~~~
Nie traciłem czasu i pomimo późnej, praktycznie już nocnej pory, wybrałem jej numer zaraz po powrocie do mieszkania. Czekałem, aż usłyszę wreszcie jej głos, aczkolwiek w słuchawce wciąż rozbrzmiewały tylko sygnały oczekiwania na połączenie. Próbowałem jeszcze kilka razy, ale za każdym kończyło się tak samo. Pewnie zasnęła i wyciszyła telefon, choć nigdy tego nie robiła. Może przypuszczała, że będę szukał z nią kontaktu?
Nie chcąc jej dłużej męczyć, poddałem się i po szybkim prysznicu położyłem się do łóżka, choć i tak nie mogłem zasnąć. Przejmowałem się tym, co w samolocie wyznał mi Lewandowski i wierzyłem, że dzięki temu mój związek nie został jeszcze spisany na straty. Jeśli Lena faktycznie będzie mnie potrzebowała, wróci. A wtedy zapomnimy o tym wszystkim i zaczniemy od nowa.
Ponownie telefonowałem od samego rana, ale również nie udało nam się pogadać. Sytuacja powtarzała się do wyjścia na trening, a następnie aż do późnego popołudnia. Nie reagowała nawet na moje sms-y z prośbą o odzew, więc zrozumiałem, że nic z tego nie wyjdzie. Gdy zadzwoniłem do Lewego, dowiedziałem się, iż Lena wraz z Anną pojechała do Kolonii, by zobaczyć się ze Sławkiem Peszką, jego żoną oraz córeczką, a smartfona zostawiła w domu i wróci prawdopodobnie jutro. Rozłączyłem się, nie potrafiąc tego pojąć. Byłem zły, ba, byłem wściekły, a nawet wkurwiony. Jej brat zapewniał mnie, że nie obędzie się bez mojej obecności, a tymczasem wyjeżdża, nie dbając o nasz kontakt? Nie mówiąc mi o tym? Nie liczyła się z faktem, że martwię się o jej zdrowie? Spoko. Mam wolny wieczór, zatem mogę go wykorzystać tak, jak mi się żywnie podoba. Siostry zapewne spędzają czas ze swoimi ukochanymi, do rodziców głupio jechać na koniec dnia, a Marcel oraz Robin pracują dziś w studio tatuażu. Nie pozostawili mi większego wyboru - niewiele myśląc, wykręciłem numer do Carolin.
Niecałą godzinę później siedzieliśmy na kanapie w salonie, popijając whiskey. Nie lubiłem i nie mogłem pić, rzadko sobie na to pozwalałem, ale tym razem po prostu musiałem. Przelewałem wszystkie żale na moją ex, a ona uważnie mnie słuchała. Zaskoczyło mnie to, bo odniosłem wrażenie, iż naprawdę chce mi pomóc. Wiedziała, że bardzo przeżywam to, co się aktualnie dzieje, że powoduje to deficyt mojej aktywności na murawie i prowadzi do słabych występów. Nie krytykowała, szukała wyjścia z sytuacji, nie uciekała. A ja to doceniałem.
-Marco, nie przejmuj się, przejdzie jej. - powtarzała bez przerwy. -Ona naprawdę cię kocha, a my nie zrobiliśmy nic aż tak strasznego, żebyście musieli się rozstać...
-Właśnie, że zrobiliśmy, Caro. - zaprzeczyłem opróżniając swoją literatkę. -Doskonale zdajesz sobie sprawę, że dużo już nie brakowało.
-Żałuję. - przyznała gładząc moje ramię. -I obwiniam się o to, co zaszło. Szkoda też, że nie dostałam bliższej szansy poznania twojej dziewczyny, może dzięki temu nasza relacja ułożyłaby się nieco inaczej...
-Tak sądzisz? - zerknąłem na nią. Pokiwała głową.
-Lena jest przekonana, że cię podrywałam, a ja nie miałam okazji wyjaśnić jej, że się myli. Przecież nie musi upatrywać we mnie najgorszego wroga.
-Może i tak... - stwierdziłem, przesuwając palcami wzdłuż brody. -Ale teraz to już nie ma znaczenia. Ona wyjechała, a wy się nie dogadałyście.
-Nie mów tak... - znów się do mnie przysunęła, kładąc dłoń na moim kolanie. -Nie wciśniesz mi kitu, że nic do niej nie czujesz... Prawda? Uczucie od razu nie mija, coś o tym wiem.
-Nie rozumiem... Nadal kochasz swojego byłego? - zmarszczyłem brwi, na co blondynka podniosła wzrok i połączyła nasze spojrzenia.
-Tego sama nie jestem pewna... Ale nie o niego mi chodziło.
-Carolin... - dzisiaj na szczęście w porę zrozumiałem, co zamierzała, dzięki czemu odsunąłem ją od siebie. -Nie zaczynaj, proszę cię. Nie zejdziemy się ponownie, nawet jeśli Lena mnie zostawi, bo ja nie potrafię o niej tak po prostu zapomnieć. Zwracam ci też uwagę na fakt, że to ty podjęłaś decyzję o zakończeniu naszej relacji, więc nie wpędzaj mnie w poczucie winy.
-Pozwól mi. - szepnęła obejmując mnie ramieniem. Kolejna, niechciana powtórka z rozrywki. -Zastanów się, czy taka dziewczyna jest ciebie warta. Siedzisz w domu i boisz się o nią, a ona ma to w dupie i bawi się gdzieś poza granicami miasta. Nigdy nie chciałeś, aby to tak wyglądało, no nie? Może teraz cię zdradza? Kiedy do niej dotrze, że popełniła błąd, będzie już za późno, a ja przemyślałam to dawno temu. Spróbujmy, ewentualnie nie wyjdzie.
-Caro, za dużo wypiliśmy i... - przerwała, szybko siadając na moich udach i nim w jakikolwiek sposób zareagowałem, trwaliśmy w namiętnym i żarliwym pocałunku.
~~~
<Lena>
Odblokowałam wyświetlacz telefonu i z przerażenia zatkałam dłonią usta. Jeszcze nigdy nie widziałam tylu nieodebranych połączeń i wiadomości. Postąpiłam jak kretynka, lecz naprawdę nie miałam pojęcia, że Marco tak pilnie będzie chciał mnie zobaczyć. Bo i po co? Jeśli Bobek popisał się swoim niewyparzonym językiem, przysięgam, że mu go utnę, aby więcej nie klepał nim za moimi plecami.
Zeszłam na dół do kuchni i zastałam go nad śniadaniem przy kuchennym stole. Podniósł się, gdy tylko mnie dostrzegł, po czym uśmiechnął się szeroko.
-Cześć, siska. - rzucił wesoło, podając mi ciepłą herbatę. -Dla ciebie. Nie przygotowałem ci śniadania, bo nie wiem, co obecnie jadasz. Jak się czujesz?
-Bywało gorzej. - rzuciłam upijając łyk gorącego napoju, a później zrobiłam sobie najzwyklejsze kanapki. -Reus dzwonił do mnie z pięćdziesiąt razy, to twoja sprawka? I gdzie jest Ania?
-Śpi, dlatego dziwię się, że ty już wstałaś, wróciłyście dopiero po północy. - zauważył unosząc brwi. -A z Reusem rozmawiałem wracając z Frankfurtu, prosiłem, żebyście się spotkali.
-Nie mogłeś mu powiedzieć, że nie wzięłam komórki? - wyrzuciłam z pretensją w głosie. -Na pewno pomyślał, że go olałam... Muszę tam pojechać. O której trenujecie?
-Mamy wolne. Klopp udaje dziś dobrego trenera. - zażartował.
-Świetnie. O tej godzinie na pewno nie wyszedł z domu.
-Lena, najpierw zjedz, a potem ze spokojem idź do łazienki. Mogę cię podrzucić, jeśli chcesz.
-Dzięki, braciszku, jesteś kochany, ale dam sobie radę. - puściłam do niego oczko. -Odpoczywaj, spędź trochę czasu z małżonką, a ja niedługo wrócę.
Pocałował mnie w policzek i zniknął, w tempie błyskawicy pokonując schody. Kilka godzin zajęło mi pogodzenie się z faktem, iż okropnie ucieszył się na wieść, że zostanie wujkiem. Podobnie rodzice - na początku mocno się przejęli, lecz obiecali mi wsparcie i pomoc na wszelkie możliwe sposoby. Dzięki nim wierzyłam, że naprawdę jesteśmy w stanie stworzyć szczęśliwą oraz zgraną rodzinę, której nowy, maleńki członek zyska wspaniałych opiekunów, a Marco i ja sprawdzimy się w roli rodziców. Okej, jestem młoda, lecz z najbliższymi u boku mogę przenosić góry. Teraz też tak będzie. Przynajmniej tak uważałam.
Niedługo potem szłam już korytarzem budynku, w którym oficjalnie mieszkałam. Wiedziałam, że nie wolno mi się niepokoić, lecz w ogóle nie zdawałam sobie sprawy, co chce ode mnie Marco i czy nie zaskoczę go niespodziewaną wizytą. Musiałam mu powiedzieć, ale nie orientowałam się, czy oboje jesteśmy na to gotowi. Poważne sprawy wymagają poważnej rozmowy, ale ta może nas poróżnić. Anka kazała mi jednak myśleć pozytywnie i starałam się wypełniać jej polecenie ze wszystkich sił.
Drzwi zastałam zamknięte na klucz i nie otwierały się nawet po kilkukrotnym pukaniu, postanowiłam więc wykorzystać swój komplet i po chwili znalazłam się w środku. W oczy natychmiast ukłuła mnie butelka po mocnym, alkoholowym trunku, stojąca na ławie w salonie. Zmarszczyłam czoło. Uważałam, że Woody jest odpowiedzialny i nie sięga po procenty w środku tygodnia, na parę dni przed meczem. Zyskałam pewność, że jest w mieszkaniu, wylegując się w łóżku z kacem. A zaraz dołączy do niego jeszcze moje kazanie.
Zbliżyłam się do kilku stopni, niepewnie rozglądając się po pomieszczeniu i wtedy je dostrzegłam. Damskie półbuty. Złapałam rękoma za barierkę, przymknęłam powieki i wzięłam trzy głębsze wdechy. Jak głupia wmawiałam sobie, że Yvonne przyjechała z Nico i została na noc. Po chłopcu nie było jednak śladu, a w każdym pomieszczeniu panowała grobowa cisza. Zakręciło mi się w głowie, aczkolwiek musiałam być silna. Dla siebie i dla mojego dzieciątka.
Pokonałam niewielkie schody i gdy postawiłam stopy na pewnym gruncie, z łazienki po lewej stronie wyszedł Reus. Podniósł głowę i przyjrzał mi się potężnie zaskoczony, zastawiając jednocześnie lekko uchylone wejście do sypialni, przez co nie zdążyłam zbadać, czy jest pusta. Wpatrywaliśmy się w siebie jeszcze kilkadziesiąt sekund, po czym mój chłopak przejął inicjatywę.
-Lena... - szepnął podchodząc bliżej. Miał na sobie jedynie bokserki i krótkie szorty do kolan. -Mała, co tu robisz? Dlaczego nie zadzwoniłaś?
-Z kim jesteś? - zignorowałam jego dociekliwość, gromiąc go wzrokiem. Uśmiechnął się nic nie rozumiejąc.
-Sam. - odpowiedział zdziwiony. -A kogo się spodziewałaś?
-Dziewczyny, której obuwie stoi w korytarzu.
-Kochanie, naprawdę nie mam pojęcia, co sobie uroiłaś. - obserwował mnie z pytającym wyrazem twarzy. -Ale to nieważne, musimy porozmawiać.
-Dokładnie, bo odnoszę wrażenie, że...
-Marco? - pewien znany mi już kobiecy głos przerwał moją wypowiedź. Piłkarz odwrócił się i wtedy wszystko stało się jasne. -Jakiś problem?
Lustrowaliśmy ją oboje, prawdopodobnie dlatego, że była owinięta jedynie śnieżnobiałą pościelą, która zazwyczaj leżała na łóżku Reusa. Boso, bez bielizny i makijażu. Uśmiechnęła się, ukazując mieszankę tryumfu i zgryźliwości, kiedy otworzyłam szeroko usta, zszokowana jej widokiem. Miała świadomość, że wygrała, a ja poczułam, jak ogarnia mnie bezradność. Nic już nie mogłam zrobić.
-Carolin, możesz mi powiedzieć, jakim cudem się tutaj dostałaś?! - warknął pomocnik, zaciskając pięści. Gdy zauważył, że w ogóle na niego nie patrzy, przypomniał sobie o mojej obecności. Skierował na mnie swoją uwagę i zrobił krok w przód, ale ja natychmiast wykonałam dwa w tył. -Lena, ja tego nie ogarniam...
-Ja też nie, Marco. - syknęłam. -I nie chcę cię znać.
***
No! Myślę, że ode mnie nie potrzeba komentarza - czekam na Wasze ;)
Proszę też o cierpliwość co do następnych rozdziałów - przeszłam dziś zabieg w okolicy oka i ciężko będzie mi pisać z opatrunkiem... Jak tylko dojdę do siebie, od razu wyprodukuję coś nowego.
Pozdrawiam ♡
Nie! Nie! Nie! Tak nie może być! Nie rób mi tego no!!! xd Oni muszą być razem :D No ale świetny oczywiście ;) zapraszam do siebie ;)
OdpowiedzUsuńJakie emocje! Boże czy tylko ja uważam, że piszesz genialnie?
OdpowiedzUsuńZaraz przejdę do sedna sprawy. Na początek oczywiście życzę zdrowia kochana :*
Szkoła mnie tak wymęczyła, że nie wiem w co ręce wsadzić! Przychodzę więc do ciebie. I znów moje przeczucie o nowym rozdziale się potwierdza ;)
Boże co ten Reus wyprawia! Mam dwie wersje, ale zobaczę, która z nich się spełni. Ta pierwsza, że Reus i Caro przespali się, albo ta druga, że Caro wyszła w nocy, a wróciła nad ranem.
Tyle pytań...:)) Lewandowski i jego piękna Anna rządzą ;D
No nic. Czekam na kolejny <3
Buziaki i wenyyyy kochana a no i zdrowia :* <333
Wow ! Jestem pod wrażeniem bo rozdział trzyma w napięciu. Mam nadzieję, że to tylko głupi podstęp Caro. Wyplątanie się z tego nie będzie łatwe.
OdpowiedzUsuńWeny :* A.
Ehhh...Coś mnie ostatnio Reus zbyt bardzo irytuje w opowiadaniach jakie czytam... To chyba ja sama muszę z tego Reusa faceta zrobić..i zrobię. Tak, właśnie.
OdpowiedzUsuńA o czym ja to miałam? A, tak. ONI MAJĄ BYĆ RAZEM! Składam reklamację, jak na najbliższych rozdziałach się rozstaną, a Marco nie dowie się o ciąży. Chyba mnie jakiś szlag jasny trafi.
Caro. Przeklęta Caro. Niech wiedźma weźmie miotłę i leci przez okno.
No i co mam powiedzieć?
Czekam na kolejny-bo co mi zostało? :D
Buziaki!:**
Dokładnie. єυρнσяу я - masz moje stuprocentowe poparcie. Jeśli Marco i Lena nie będą razem składamy reklamacje :D!
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie... Myślę, że Reus wcale nie przespał się z Caro. To pewnie ta zołza wszystko uknuła. Chociaż nawet jeżeli to prawda, to Lenie na pewno trudno będzie uwierzyć Reusowi.
Życzę dużo weny,
Mańka :)
CO TO MA BYĆ? Co ta Caroline zrobiła? Boże jak ja tej suki nie lubię !! Szkoda mi Leny i z jednej strony Marco, no ale mógł jej nie zapraszać. ONI MAJĄ BYĆ RAZEM, a wiadomość o ciąż ma szybko dojść do Reus. Czekam na nexta !! Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńO NIE! TO JAKIŚ ŻART CHYBA!!
OdpowiedzUsuńpo tym rozdziale, cieszę się, że Lena uwierzyła w to, że będzie dobrze i otrzymała duże wsparcie ze strony rodziny, to na pewno dużo dla niej znaczy, liczę na to że cała ta historia z Caro jednak nie wygląda na taką jak ją przedstawiłaś.. nie chcę nic gdybać i podejrzewać, więc po prostu poczekam na następny rozdział i wtedy się przekonam czy moje podejrzenia były słuszne. Szczerze powiem, trochę mi ulżyło jak Lena zapewniła Lewandowską, że to na pewno Reus jest ojcem fasolki, no cóż czekam na nowy rozdział a ty zdrowiej kochana! zdrowie najważniejsze, ale na rozdział czekamy. Musze przyznać że mega poprawiłaś mi humor po tym dzisiejszym ciężkim dniu faktem, ze rozdział jest jego zawartość już trochę gorzej! Oby wszystko się wyjaśniło i wyszło pozytywne.
kocham, zdrówka, weny i wszystkiego dobrego ♥
Czekamy ♥
Rozdział cudowny <3
OdpowiedzUsuńOni muszą być razem i mam nadzieję że będą i będą mieć gromadke dzieci.
Czekam na następny życzę zdrówka :**
Pozdrawiam Aga ;)
Marco musi dowiedzieć się o ciąży. Ma do tego prawo, Lena musi mu powiedzieć! Mam nadzieje ze wszystko miedzy nimi sie wyjasni. Pozdrawiam Marta:)
OdpowiedzUsuńJejku, jak mnie dawno tu nie było!
OdpowiedzUsuńKurna, mam nadzieję, że nie było mnie tu u ciebie, ale musiałam po prostu zrobić sobie małą przerwę. Jednak Twój blog czytałam na bieżąco, bo w moim telefonie ma swoje miejsce na zakładkach. Z komentowaniem było gorzej, ale w końcu się zebrałam i jestem!
Normalanie tyle chciałabym tu teraz napisać... Wszystko co mi w głowie siedzi, ale lepiej nie, bo wyszedłby bałagan XD
Ale Lena w ciąży... widzę, że ostatnio autorki kochają małe dzieci i coraz więcej ich w blogach haha XD na czele ze mną : X
No, ale oczywiście nie narzekam, bo Reus w roli ojca, a w szczególności u ciebie, to będzie coś wspaniałego :') Już to sobie wyobrażam, jak go nam przedstawiasz.
A co do tego, co zrobił Reus. Nie musiał od razu dzwonić do Carolin. Był zły i tu go rozumiem, ale mógł jednak się pohamować. Choć targały nim złe emocje i chciał zrobić na złość Lenie. No cóż... czasu nie cofnie.
Co do zdrady, to nie wierzę, że zdradził ją. To ta blondi za wszelką cenę chce go pogrążyć. Ah... a jeszcze miałam nadzieję, że nie będzie aż taka zła XDD
Ja czekam na następny i obiecuję, że będę na bieżąco :)
Ściskam i zapraszam do siebie ♥
http://love-is-a-polaroid.blogspot.com/2015/09/rozdzia-2.html