sobota, 5 września 2015

16. Ich kann dir nicht mehr vertrauen

Today I got a million, 
Tomorrow, I don't know

<Marco>
   Nie miałem wyboru. Przeprosiłem Caro, tłumacząc wyjątkowość sytuacji, po czym odwiozłem ją do domu, a sam zawróciłem w kierunku stadionu. Na szczęście nie chowała urazy, pamiętała zapewne, ilu wyrzeczeń wymaga mój zawód. Musiała pamiętać, przecież stanowiły główny powód, przez który się rozstaliśmy. Dzięki Bogu, że Lena to rozumie. Dzięki Bogu, że jej brat również gra w piłkę i wie, jak funkcjonuje rodzina ze sportowcem w składzie.
   Zacząłem się denerwować dopiero, kiedy wysiadałem z auta pod Signal Iduna Park. W zasadzie nie zastanowiłem się nawet, po co mnie wezwano. Nic ostatnio nie przeskrobałem. To nie ja kosiłem trawę porastającą murawę, nie rysowałem podobizn Kloppa i nie umieszczałem ich w internecie... Auba. Otagował mnie pod zdjęciem i teraz za to oberwę. Pewnie spotkamy się w biurze, skoro jest współtwórcą, ba, organizatorem tego głupiego pomysłu. Ciekawe, co dalej. Kolejne odsunięcie od składu? Zesłanie do rezerw? Koniec kariery?
   Wszedłem do korytarza, mijając następne pomieszczenia i zdziwiłem się, gdy nie zastałem naszego szkoleniowca w jego pokoju. Zamiast tego wyszedł chwilę później z gabinetu dyrektora Watzke i właśnie tam zaprosił mnie gestem ręki. Cholera, wybryk dotarł już nawet do nich. Mój koniec jest bliski. Będę mógł zrobić kurs pilota samolotu, bo o tym także marzyłem w dzieciństwie. No cóż, nie wszystko wychodzi tak, jakbyśmy chcieli.
   -Usiądź, Marco. - poprosił z uśmiechem Zorc, którego obecność jeszcze bardziej zbiła mnie z tropu. Czyżby zamierzali wsadzić mnie do więzienia lub powiesić na klubowej szubienicy? Całą trójką zbierali się tylko, kiedy któryś z zawodników... Otrzymywał ofertę z nowym kontraktem. Przedłużamy? Tak z marszu?
   -Dziękuję.
   -Cieszymy się, że znalazłeś chwilę czasu i jednocześnie przepraszam, że zabieramy ci popołudnie, lecz na pewno zdajesz sobie sprawę, że nie ściągnęlibyśmy cię tutaj bez poważnego powodu.
   -Tak, wiem. - potwierdziłem, z uwagą lustrując ich twarze. Wyglądali na zmartwionych i zaniepokojonych, jakby ode mnie zależało ich życie. Więc to ja mam rozdawać karty? Brzmi o wiele lepiej. No i brakuje Aubameyanga, zatem opcja pogrzebania żywcem odpada.
   -Chcielibyśmy poznać twoje stanowisko w bardzo ważnej sprawie, dotyczącej bezpośrednio ciebie. - kontynuował Watzke, przerzucając papiery. -Jak się czujesz w Dortmundzie?
   -Świetnie. - wypaliłem bez zastanowienia. -Mieszka tutaj moja rodzina, dziewczyna i przyjaciele. Skąd to pytanie?
   -Byłbyś gotów przedłużyć umowę z Borussią nawet teraz?
   -Jasne. - wzruszyłem ramionami coraz silniej skonsternowany. O co im chodziło?
   -To chyba wystarczy, Hans. - odezwał się w końcu Klopp. -Marco nie myśli o przeprowadzce, przynajmniej nie obecnie.
   -Potrzebujemy jego jasnej decyzji. - obronił się dyrektor. -Powinniśmy wiedzieć, na czym dokładnie stoimy.
   -Panowie wybaczą, ale wciąż tu jestem. - wtrąciłem złośliwie, nie mogąc już znieść tej niewiedzy. -W czym problem?
   -Marco, kontaktowała się z nami Barcelona. - usłyszałem wreszcie. Nim dotarło do mnie, do czego piją, byłem przekonany, że coś złego stało się Lenie. Zachorowała? Miała wypadek?
   -Po co? - rzuciłem automatycznie, oczekując jak najszybszej odpowiedzi. -Powiedzcie mi, błagam.
   -Spokojnie, może uściślimy. - do rozmowy powrócił Michael. -FC Barcelona. Już rozumiesz? W ciągu tygodnia przyślą propozycję dla ciebie.
   Odetchnąłem uderzając plecami w oparcie fotela. No tak, przecież zarząd nie ma pojęcia, co dzieje się na planie filmowym, bo niby skąd. Oczywiście, że chodziło o mnie. Używaj mózgu, Reus. Po prostu używaj mózgu.
   -Jaką propozycję? - genialnie, już na sto procent wezmą mnie za idiotę. Stres schodził ze mnie tak błyskawicznie, iż nie potrafiłem racjonalnie myśleć.
   -Woody, błagam cię. - jęknął zniecierpliwiony trener. -FC Barcelona, ta z Messim i Neymarem, chce cię kupić. Prościej się nie da.
   -Mnie? - upewniałem się, odzyskując pełnię świadomości. -Super, tylko ja nigdzie się nie wybieram.
   -To chcieliśmy usłyszeć. - skwitował Zorc, z serdecznym uśmiechem poklepując moje ramię. -Oczywiście, naszym obowiązkiem jest przedstawienie ci tej oferty, dlatego powiadomimy cię o jej wpłynięciu.
   -Dzięki, ale nie zajdzie taka potrzeba. - podniosłem się z miejsca, po czym uścisnąłem ich dłonie i wraz z Jürgenem udaliśmy się do wyjścia.
   -Szczerze mówiąc, zadzwoniłem do ciebie, abyś nie przeżył szoku, gdy przypadkiem ściągną cię z premiery tego filmu Leny. - zażartował, kiedy przemierzaliśmy parking. -I liczę, że po wszystkim od razu wrócicie do Niemiec.
   -Jasne. - zasalutowałem, na co roześmiał się głośno.-Chyba, że zmienię zdanie, to zadzwonię się pożegnać.
   -Ty wredny gnojku. - parsknął, ściskając mnie przed odejściem. -Ani mi się waż.
   Nie zrewanżowałem się, tylko wsiadłem do samochodu, z niedowierzaniem kręcąc głową. FC Barcelona... To sobie wymyślili!


~~~


<Lena>
   -Dobrze wyglądam? - spytałam obracając się wokół własnej osi.
   -Yhmm. - bąknął jedynie, porywając z talerza ostatnią krewetkę. Westchnęłam, po czym podeszłam do wezgłowia sofy, mierzwiąc jego włosy.
   -Reus, na litość Boską! - warknęłam z niezadowoleniem. -Po pierwsze, zacznij się ubierać, bo nie zdążymy. Po drugie, nie obżeraj się, bo nie zjesz kolacji.
   -Znów na mnie krzyczysz. - zauważył stając przede mną. -Już trzeci raz.
   -Przepraszam.
   -Wyglądasz jak zawsze idealnie. -Pocałował mnie w czoło i objął w talii. -Ale bardziej interesuje mnie twoje samopoczucie. Nie wyjdziemy, jeśli coś ci dolega.
   -Bywało gorzej. - odparłam poprawiając fryzurę w lustrze. -Dam radę.
   -Na pewno?
   -Mógłbyś się wreszcie przygotować? Nikt za nami nie poczeka!
   -Czwarty raz.
   -Marco!!!
   -I piąty. - podsumował sarkastycznie, znikając za drzwiami łazienki.
   Godzinę później pozowaliśmy już na czerwonym dywanie przed tysiącami fotoreporterów. Woody trzymał mnie blisko przy sobie, jakby sądził, że zaraz upadnę i stracę przytomność. Na twarz przywdział sztuczny uśmieszek, umiejętnie maskując swe niezadowolenie, lecz przede mną tego nie ukrył. Nie znosił gali, oficjalnych outfitów i eleganckich zdjęć, był jednak zmuszony dość często przechodzić tą męczarnię. Bał się nawet żartobliwie szepnąć mi do ucha, że wypominałam mu porcję krewetek, a on już zgłodniał, bo gdy w końcu to zrobił, dziennikarze w ułamku sekundy podjęli dyskusję o naszej wymianie zaledwie dwóch zdań. Mnie także zaskoczyła ich przesadna dociekliwość, więc po prostu pociągnęłam mojego chłopaka w drugą stronę, by wyjść z tego piekła. Dla mnie najgorsze już minęło. Dla niego, niestety, jeszcze nie.
   Marię oraz Mario spotkaliśmy dopiero w sali kinowej. Każde z nas czerpało radość z tego, iż ponownie się widzimy, Marco także. Nadarzyła się okazja, by pogadać, pożartować i powspominać należące już do przeszłości czasy spędzone na planie. Zdawałam sobie sprawę, iż od tej pory nie będę widywała hiszpańskiej pary tak często, jak dotychczas, lecz nie zamierzamy zrywać ze sobą kontaktu. Pokochałam tych ludzi i jeśli tylko będzie możliwość, zrobię wszystko, by umówić się z nimi na wspólny obiad. Reus stwierdził, że wybieram miejsce na następne wakacje, więc może polecimy do Barcelony...
   Po przemowie dyrektora generalnego i reżysera rozpoczęło się wreszcie pierworodne odtwarzanie mojego pierwszego w życiu filmu. Byłam okropnie podekscytowana, grzeczne siedzenie w miejscu i zgrywanie damy z klasą przychodziło mi z ogromnym trudem. Kilka miesięcy temu sądziłam, że oglądanie samej siebie na wielkim ekranie stanie się najbardziej żenującą rzeczą, na jaką kiedykolwiek się zdecydowałam, lecz teraz z dumą mogłam stwierdzić, że podobałam się sobie. Nie dlatego, że pozostawałam pod opieką stylistów i wizażystów, a dlatego, że zdołałam pokazać tyle, ile ode mnie wymagano. Na moje skromne, niedoświadczone aktorsko oko wypadłam całkiem przyzwoicie i żywiłam nadzieję, że moi najbliżsi uważają podobnie. Zerknęłam z ukosa na Marco, by się o tym przekonać. Wprawdzie jego dłoń spoczywała na mojej, ale co jakiś czas pieczołowicie zaciskał usta lub uśmiechał się ironicznie. Nawet na moment nie odwrócił wzroku od sztuki, marszcząc do tego brwi, jakby chciał rozszarpać każdą osobę przebywającą na sali. Obawiałam się spytać, jaki jest tego powód, przez myśl przeszło mi nawet żartobliwie, że mógłby mnie za to zagryźć, bo przecież tak bardzo pochłonęła go fabuła. Nie potrafiłam znieść myśli, iż nie rozumiem, dlaczego tak dziwnie reaguje, ale okazało się, że to nie tajemnica. O wszystkim miałam dowiedzieć się zaledwie parę godzin później...


~~~


   Nie odzywał się przez całą drogę powrotną do hotelu. Na miejscu niemal natychmiast poszedł pod prysznic, zupełnie nie zwracając uwagi na fakt, że planuję z nim porozmawiać. Po opuszczeniu łazienki założył koszulkę i skierował się do łóżka, jednak nie dotarł tam, bo szarpnęłam go za wytatuowane ramię. Odwrócił się i spojrzał na mnie z taką porcją jadu, jakiej jeszcze w jego oczach nie widziałam.
   -Co? - prychnął rozkładając ręce. -Chcesz, żebym rozpiął ci sukienkę? Mario jest w tym o wiele lepszy.
   Faktycznie, jedynymi czynnościami, jakie wykonałam po wejściu do apartamentu, było zdjęcie szpilek i odłożenie kopertówki na stolik, ale nie to się teraz liczyło. Po raz kolejny miałam o wiele poważniejszy problem.
   -Nie musisz. - odparowałam usiłując zachować spokój. -Sama też sobie poradzę.
   -Więc czego chcesz? - warknął, na co szerzej otworzyłam usta. On mówi do mnie? Tym tonem? Tymi słowami?
   -Reus, do cholery! Co cię znów ugryzło?!
   -Wrzeszczysz dziś na mnie już po raz szósty! Naprawdę nie mam prawa się wściekać?!
   -Każdy je ma, ale podaj mi chociaż powód twojego irytującego zachowania, abym mogła cię zrozumieć.
   -Jasne, spoko. - z ironicznym uśmiechem przeczesał włosy. Dostrzegłam, że jego tęczówki pociemniały i najzwyczajniej na świecie mocno się zwężyły. O nie. -Najpierw wymuszasz na mnie udział w tej swojej cudownej premierze, a później każesz patrzeć, jak obcy facet robi z tobą, co chce? I to nie jeden! Ciebie naprawdę to bawiło?
   -Przecież...
   -Wiem, fikcja, aktorstwo. Już mnie to nie obchodzi. Żaden normalny mężczyzna nie mógłby na to patrzeć, popełniłem błąd i nie wybaczę go sobie. Czasami dochodzę do wniosku, że w ogóle nie powinienem cię słuchać!
   -Hej, stop, za mocno się rozpędziłeś. - wtrąciłam, w popłochu zbierając myśli. -Po pierwsze, nic na tobie nie wymusiłam, bo przecież ty "nie zmieniasz zdania, gdy nie zachodzi potrzeba". Po drugie, milion razy czytałeś scenariusz, byłeś na planie, znałeś każdą scenę, spodziewałeś się, co zastaniesz. I na deser masz do mnie pretensje? A po trzecie, ty mnie nigdy nie słuchałeś, Marco. Od samego początku działasz tak, żeby to tobie w pierwszej kolejności było dobrze.
   -No, teraz przesadziłaś. - syknął zaciskając pięści. Być może wkurzyłam go na tyle, że straci nad sobą panowanie, lecz nie dbałam o to. -Gdybym patrzył tylko na siebie, w życiu byś w tym nie zagrała. Cały czas walczyłem, żeby pogodzić się z twoją rolą, myślałem, że wyszło, nie miałem racji. Nie zaakceptuję tego nawet za dziesięć lat i potwornie żałuję, że ci na to pozwoliłem. Żałuję tak mocno, jak tego, że całowałem się z Carolin.
   -Co... Co ty powiedziałeś? - wykrztusiłam, po czym zamknęłam oczy i wypuściłam powietrze z ust. To się dzieje naprawdę? -Ty sukinsynu, zdradziłeś mnie z tą małą, fałszywą dziwką?!
   -Lena, nie odwracaj kota ogonem, to temat na później. - sprostował, wyraźnie przejęty swoim wyznaniem. Nie chciał, by wypłynęło, ale przegrał. -Do niczego nie doszło, powtarzałem ci to, ona też.
   -A ja powtarzałam ci, że jej nie wierzę! - wrzasnęłam uderzając go w klatkę piersiową. -Kurwa, kłamałeś mi w żywe oczy! To od niej wróciliście wtedy rano, prawda?! Liczyłeś, że przylecę zgodnie z planem i będziesz mógł przepieprzyć ją we własnym łóżku? Jak kiedyś?!
   -Mała, nie dokładaj do tego zbędnych historii. Całowaliśmy się, nic więcej, wina leży po obu stronach. Rozumiesz? Nie poszliśmy do... - gdy zbliżył się, by ująć moją dłoń, po prostu uderzyłam go w twarz. Odsunął się zszokowany, a ja spojrzałam na niego z zaciśniętymi ustami. Musiało minąć kilka chwil, zanim padły kolejne słowa.
   -Nie tłumacz się. - szepnęłam ocierając mokre od łez policzki. Dłużej nie potrafiłam. -Może lepiej wróć do Dortmundu i przyznaj, co do niej czujesz. Ani przez moment nie wątpiłam, że nadal jej na tobie zależy, a teraz nie umiem ufać już nawet tobie.
   -Tylko, że ja nic... Nie, faktycznie, racja. - uśmiechnął się kpiąco, nagle zakładając jeansy. -Krzyczysz na mnie, nie darzysz mnie zaufaniem i lądujesz w ramionach pierdolonych aktorzyn. Powinienem zmienić dziewczynę. I klub piłkarski zapewne też.
   -Marco, co jeszcze dziś od ciebie usłyszę? - spytałam, łapiąc się za głowę. Nie miałam pojęcia, kiedy zniknęła granica rzeczywistości. Nie odpowiedział, jedynie wsunął na stopy białe buty za kostkę.
   -Jedno słowo: dobranoc. - wahał się, czy powinien wykonać jakikolwiek ruch w moją stronę, lecz ostatecznie wyszedł, ostrożnie zamykając drzwi. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby parę minut temu nie wybiła północ...
   Stałam w korytarzu jeszcze krótką lub dłuższą chwilę, dokładnie analizując to, co się właśnie wydarzyło. Gdy opadłam z sił, przeniosłam się na kanapę nieopodal. Dawno tak okropnie się nie denerwowałam. Strach spowodowany nieobecnością Reusa tamtego poranka to drobiazg w porównaniu z tą nocą. Powiedział, że popełnił błąd. Że nie powinien mnie słuchać. Wypalił, że całował się z Carolin. Że powinien zmienić dziewczynę i... Klub piłkarski? Coś mnie ominęło?
   Pochyliłam się do przodu i ukryłam twarz w dłoniach, a później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Dopadły mnie tak straszne mdłości, iż biegnąc do toalety przewidywałam, że spędzę tam następne dwie godziny. Cholerne, śródziemnomorskie żarcie.


***


Nie mogłam się doczekać, co powiecie, gdy zobaczycie ten rozdział! Tak więc zostawiam Was z nim i zmykam dalej... Pisać też będę, ale później... Moje wakacje trwają jeszcze miesiąc, więc mam nadzieję, że w tym czasie powstanie jeszcze kilka rozdziałów...
następny = 7 komentarzy

Zapraszam na drugiego bloga na nowy rozdział! [klik]

10 komentarzy:

  1. Chyba pierwsza aż tak poważna kłótnia! I to złe samopoczucie Leny, te mdłości, czyżby ciąża? ;) Mam nadzieję, że szybko Marco i Lena się pogodzą, ale coś czuję, że tak nie będzie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak... Lena w ciąży...jestem prawie pewna!....A Marco...oby się dowiedział o ciązy zanim postanowi przenieść się do Barcelony...i coś odwali z Caro. Wiem, że to dobrze się nie zapowiada i szybko chyba to się nie ułoży...chociaż zawsze warto mieć nadzieję...Jestem ogromnie ciekawa dalszego obrotu spraw!:)
    Dużo, dużo weny na jednym i drugim blogu, a ja zapraszam do siebie na 23 http://mr11-bvb.blogspot.com/2015/09/dwadziescia-trzy.html
    Buziaki:**

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie zle ! Marco co on odwala ? Lena jest w ciąży ? Jeju czekan na nexta, zycze weny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz mnie totalnie zaskoczyłaś. Rozdział świetny i trzymający w napięciu. I mam nadzieje że nie każesz nam długo czekać na następny :) weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana teraz to mnie zniszczyłaś!! Co to za rozdział!Jesteś niesamowita, poważnie.
    Rozdział napisany fantastycznie! Reus przegiął i mam nadzieję, że zrozumie to że zrobił źle. Jak mógł w taki sposób powiedzieć swojej dziewczynie o zdradzie? Masakra.
    Nie chcę tłumaczyć Leny, ale rozumiem ten policzek, działała impulsywnie i było jej źle.
    A co do tych objawów Leny.. czyżby mały Reus? No cóż, czekam na nn!
    Weny, weny i jeszcze wiecej weny!
    Kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze, dziękuję ❤
      A po drugie, EKHEM, nie chcę podpuszczać, ale Lena przez półtora miesiąca była w Hiszpanii, więc to może być mały Casas... :D Nie mówię tak, nie mówię nie :D

      Usuń
    2. Jeśli byłby to mały Casas to chyba Lena by straciła w moich oczach i to naprawdę bardzo dużo! Więc, błagam.. nie rób mi tego! Pozdrawiam i czekam na dalszy rozwój akcji! ♥

      Usuń
  6. Rozdział super mam nadzieję że pogodzą się i że Lena jest w ciąży ❤
    Pozdrawiam Aga :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O mój Boże! Jak mogłaś to zrobić? Nie wiem co odwala Marco, ale mam nadzieje, że się opamięta. Mimo, że wina zawsze leży po obydwu stronach to serio przesadza. Czyżby Lena w ciąży? Obawiam się, że gdy Lewy się o tym wszystkim dowie będzie nieźle wkurzony.
    No nic czekam na dalsze rozdziały.
    Pozdrawiam Monia ❤

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju! Co tu się dzieje! Czyżby Lena była w ciąży? :o Cieszę się, ale... Czyje to będzie dziecko?
    Tyle pytań!!! Usycham z niecierpliwości <3
    Czeka na kolejny :*
    Weny kochana i buziakiii :*** <33

    P.S Zapraszam do siebie na nowy :
    http://lovestory-bvb.blogspot.com/2015/09/rozdzia-17-jak-trup.html

    OdpowiedzUsuń