sobota, 13 czerwca 2015

4. Wann hattest du vor, mir darüber zu sagen?

   Po kilku dniach odebrałam telefon od Marcela, zachwyconego postawą Kai w jego klubie. Twierdził, że dziewczyna świetnie sobie radzi, a praca nie sprawia jej większych problemów. Podobno szczególnie dobrze dogadywała się z Robinem, dzięki któremu łykała też kolejne niemieckie słówka w zawrotnym tempie i w zasadzie uznała, iż nauka z 'native speakerem' przynosi o wiele bardziej zadowalające efekty. Pomimo usilnych prób, jakoś nie potrafiłam wyobrazić sobie olbrzymiego przyjaciela Marco jako cierpliwego i poważnego członka grona pedagogicznego, ale jeśli im obojgu sprawiało to przyjemność, nie miałam prawa odwodzić ich od tego pomysłu.
   Moje stosunki z Kają nieco się ociepliły, ku namacalnemu niezadowoleniu Reusa. Nie wykazał entuzjazmu na wieść o zawiązaniu przez nią współpracy z jego kumplami, lecz oczywiście nie mógł wpłynąć na ich decyzję. Nie pomogły także bezpodstawne oskarżenia rzucane w kierunku dziewczyny, bo właściciele lokalu na szczęście poznali ją z tej lepszej strony, co piłkarz również bezpruderyjnie mi wygarnął. Odgrażał się, że wpadnie na najbliższą imprezę i zrobi wszystko, by ją skompromitować, co skwitowałam jedynie głośnym śmiechem. Widząc, iż ciemnowłosa Polka może w pewnym momencie stać się powodem naszych kłótni, odpuściłam poruszanie kwestii jej osoby w towarzystwie zazdrosnego, zbuntowanego Niemca.
   W niedzielę blondas pojechał w odwiedziny do Yvonne i jej męża oraz syna, którego kochał jak swojego. Pytał, czy wybiorę się razem z nim, musiałam jednak odmówić, gdyż na ten dzień swoje szumne przybycie zapowiedział Lewy z Anną, która pojawiła się w weekend w Dortmudzie specjalnie po to, by wraz z narzeczonym rozdać jego kolegom zaproszenia na ślub. Postawiona pod ścianą, zostałam na miejscu i oczekiwałam nadejścia jakże zacnych osobistości.
   Zadzwonili do drzwi spóźnieni o pełne dwie godziny, tłumacząc poślizg utratą poczucia czasu w rozmowie z Piszczkami i ogromnymi korkami w mieście. Z przekazania mi 'karty wstępu' na wesele uczynili wielkie święto, poprzedzone krótką przemową. Brakowało jedynie orkiestry dętej i czerwonego dywanu, ale dawało im to tyle radości, iż nie śmiałam zwrócić im uwagi na cokolwiek. Nie zaskoczyła mnie ich nadmierna ekscytacja, milowymi krokami zbliżał się w końcu najważniejszy termin w ich wspólnym życiu.
   -Przekaż Reusowi, że jestem zawiedziony jego olewczą absencją. - rzucił władczo Bobek formując usta w pseudodzióbek. Przewróciłam oczami.
   -Kiedy spłodzisz własne dziecko, sam zobaczysz, jak ciężko mu odmówić. - odparowałam i pokazałam mu język. -Marco nie ma dzieci, ma chrześniaka. -dodałam kąśliwie spostrzegłszy, że szykuje kolejną głupią ripostę. Rozweselony opuścił głowę i poddańczo rozłożył ramiona.
   -Mam nadzieję, że kiedyś też zostanę wujkiem.
   -Robert, czy ciebie już ostatecznie pogięło? - rzuciłam w niego leżącą obok poduszką. -Zresztą, to nie twoja sprawa. W takim przypadku na ojca chrzestnego prędzej wybiorę Götze niż ciebie.
   -Dzięki. - znów udał królewską obrazę i odwrócił głowę, bym nie zauważyła durnego uśmieszku, którego nie potrafił się pozbyć. -Wychodzę.
   -Czy możemy porozmawiać jak normalni, dorośli ludzie? - wtrąciła zniecierpliwiona Stachurska, zakładając ręce na piersi. Jej narzeczony energicznie klasnął w dłonie.
   -Popieram! Lena, więc to ty musisz wyjść.
   -Robert! - krzyknęłyśmy obie, na co kretyn zaczął się śmiać.
   -Wybaczcie, musiałem. - powiedział, ukrywając twarz w dłoniach. Nadal wstrząsały nim diabelskie dreszcze, a ja nie umiałam pojąć, co doprowadziło go do takiego stanu. Moim skromnym zdaniem był pierwszym kandydatem do opuszczenia tego nielicznego towarzystwa.
   -Kochana, mam do ciebie bardzo ważną sprawę. - zaczęła Anka, odsuwając się od przyszłego męża na bezpieczną odległość, co tym razem dla mnie wyglądało zabawnie. -W przyszłym tygodniu moja suknia będzie już gotowa. Zechciałabyś wybrać się ze mną po jej odbiór? Pokazałabym ci, jak wygląda... Wiesz, potrzebuję kobiecej opinii.
   -Chętnie, ale najpierw porozmawiam o tym z Marco. Każdy mój wyjazd to dla niego ciężkie przeżycie i początek końca świata.
   -Doskonale go rozumiem, ale to ostatni moment, w którym Lewy nam nie przeszkodzi. - zerknęła wymownie na chłopaka. -Jeden dzień i wracasz, obiecuję. Może zdążymy jeszcze wybrać kwiaty na bukiet i doprecyzować zamówienie torta... Obawiam się, że nie starczy mi czasu.
   -Skarbie, dlaczego histeryzujesz? - Bobek z troską objął ją ramieniem. -Mamy mnóstwo czasu. Jeśli coś nie wypali - trudno. Chcesz ubolewać nad drobnymi szczegółami w dniu naszego ślubu? Po co?
   -Robert, to główne wydarzenie medialne tego lata w Polsce, przez ciebie. Ślub roku. - zażartowała trącając go w żebro. -Pod kościołem z pewnością zbierze się kilka tysięcy fanów, jeszcze więcej zasiądzie przed komputerami w poszukiwaniu najświeższych, gorących fotek. Organizacja musi być celująca, czaisz? Najzwyczajniej w świecie musi.
   -I będzie, nie dramatyzuj! Większość obowiązkowych punktów załatwiliśmy. Nie powinniśmy do samej uroczystości zastanawiać się, czy coś pominęliśmy, bo zwariujemy. To nasze dwadzieścia cztery godziny, nie telewizji czy gazet i to nam najbardziej to wszystko musi przypaść do gustu. Uspokój się.
   -Oboje macie rację. - przyznałam przesuwając palcami wzdłuż czoła. -Nie słyszałam jeszcze o przypadku zawarcia związku małżeńskiego czy przyjęcia weselnego, które nie podobałoby się parze młodej. Wrzućcie na luz, tylko wtedy się uda.
   -Jedź ze mną po tą suknię, proszę. - Ania ponowiła swoje ciche błaganie. Westchnęłam, zniecierpliwiona jej strachem.
   -Dobrze, przysięgam. - zgodziłam się dla świętego spokoju.
   -Nie martwcie się o nas. Wyczarujemy sobie z Woody'm typowy męski dzionek. Rano trening, na obiad chińskie żarełko, popołudniu partyjka na konsoli i małe piwko, a wieczorem melanżyk i cudowne laseczki.
   -Lewandowski, przerażają mnie te zdrobnienia. - łypnęłam na niego podejrzliwie, gdy rozanielony poruszał brwiami.
   -No co? Piłkarska wersja wieczoru kawalerskiego. Coś nie tak?
   -Ależ skąd! - żachnęła się karateczka. -Jakim cudem w ogóle przyszło ci to do głowy?
   Zarechotał przytulając oburzoną ukochaną do piersi, intensywnie nad czymś rozmyślając. Gdy wbił we mnie drakońskie tęczówki, skuliłam się, przygotowana na odparcie ataku.
   -A co u ciebie siostrzyczko? - zaświergotał z wyraźną aluzją. -W kwestii wyjazdów oczywiście, jeśli wiesz, do czego brnę.
   -Cóż... Nic nowego.
   -Co? - otworzył szerzej oczy. -Zamierzasz uświadomić mi, że...
   -A jak postąpiłbyś na moim miejscu? - weszłam mu w słowo. -Nawet nie mam pojęcia, od czego zacząć!
   -Musisz mu powiedzieć. - poleciła Ania. -Później zostaną już ostatnie dwa tygodnie, które musicie spędzić razem. I nie zapominaj o tym, żeby dać mu czas na przetrawienie tego faktu. Ogarnij się, Lena, bo pożałujesz, że zwlekałaś.
   -Na samą myśl mam mdłości.
   -Dasz sobie radę. I z Marco i z Barceloną. - uśmiechnęła się pocieszająco. -Wierzę w ciebie. Pamiętaj, na ślubie razem albo wcale.
   -A ja będę szczery. - Lewy rozsiadł się na kanapie i dopił zimną już kawę. -Nie wyobrażam sobie ciebie w tym filmie. Nie wyobrażam sobie żadnej sceny seksu, w szczególności tego pieprzonego gwałtu! Myślałaś o tym przy składaniu podpisu na umowie?
   -To tylko nagrania, Robert, czysta fikcja. Takie akcje naprawdę łatwo zaimitować. Sądzisz, że jestem na tyle głupia, by pieprzyć się z obcym kolesiem?
   -Ale ten cały Casas jest przystojny. - mruknął pod nosem.
   -Dziewczyna z pierwszej części to jego partnerka.
   -Twojej bohaterce nadali żałosne imię. Ginevra? Faktycznie brzmi jak jakiś gin czy tam tonik. Nadal nie czaję, dlaczego tak cię to kręci.
   -Nie kręci, chcę spełnić swoje marzenie. - podkreśliłam podchodząc do okna. Mogłam nic nie podpisywać. Wtedy wszystko byłoby w porządku.
   -Takim kosztem? Miałem nadzieję, że jesteś rozsądniejsza.
   -Odczep się.
   -Lena, on chce ci tylko udowodnić, że chyba postąpiłaś nie fair wobec Marco. - Stachurska podeszła, kładąc rękę na moim ramieniu. -Zostawisz go na półtora miesiąca, to niemało. Mówisz, że go nie zranisz, ale nieświadomie możesz to uczynić. Przyjęłaś bardzo trudną rolę, przypierając jednocześnie własnego chłopaka do ściany. A co, jeśli on...
   -Nawet tego nie rozważaj! - warknęłam odwracając się do niej. -Przecież to wyłącznie gra aktorska... Teatrzyk, ściema, udawanie. Czy to naprawdę aż tak boli?
   -Zaboli, gdy Reus dojdzie do błędnego wniosku, że mówiąc, iż go kochasz, także mydliłaś mu oczy. - Bobek przestał owijać w bawełnę. Nie mogąc się powstrzymać, posłałam mu pełne wściekłości spojrzenie.
   -Zamknij się już. - ryknęłam zaciskając pięści. -Powtarzasz cały scenariusz ze Štiliciem i robisz ze mnie dziwkę. Bawi cię to?
   -Spójrz prawdzie w oczy. - prychnął ironicznie. -To nie Hollywood, gdzie uprawianie seksu z kim popadnie mieści się w planie dnia codziennego. Gdybyś darzyła Marco autentycznym uczuciem, nigdy nie przyjęłabyś takiej oferty. On ci na to nie pozwoli, ty się postawisz i kryzys gotowy. Na własne życzenie rozwalisz kolejny związek. Właśnie na tym ci zależy?
   -Robert, wyjdź. - syknęłam wskazując na drzwi. -Może masz rację, ale poradzę sobie. Marco ufa mi bardziej, niż ty.
   -Uważaj, żebyś się nie zawiodła. - spojrzał na mnie z powagą, po czym przytulił na pożegnanie i zgodnie z poleceniem, opuścił mieszkanie. Poczułam nieprzyjemne kłucie w klatce piersiowej, które podpowiadało, że istniał inny sposób na rozwiązanie rodzinnego sporu. Niestety, nie wynaleziono jeszcze wehikułu czasu, by móc cofnąć się w przeszłość choć o dziesięć minut.
   Kątem oka luknęłam na Annę. Uśmiechnęła się pocieszająco i pocałowała mój policzek.
   -Zadzwonię. - szepnęła obejmując moje ramiona. -Trzymam kciuki.


~~~


   Tradycyjnie w zwiewnej bieliźnie nocnej i ręcznikiem na głowie wyszłam z łazienki, zastanawiając się, gdzie posiało Reusa. O dwudziestej drugiej przeważnie zawsze prowokował mnie do stosunku ze swoim stałym argumentem: ''grzeczne dzieci już dawno śpią'', jeżeli planował późniejszy powrót - po prostu mnie informował. Wskoczyłam do salonu po ślubne zaproszenie z telefonem przy uchu, w słuchawce którego znowu uaktywniła się poczta głosowa. Zmartwiona nie na żarty pochłonęłam szklankę wody mineralnej i powędrowałam do sypialni, gdzie po zapaleniu światła omal nie doznałam zatrzymania akcji serca i zawału.
   Marco siedział na krawędzi łóżka, zwinnie obracając w palcach iPhone'a. W pomieszczeniu unosił się zapach świeżej cytryny i wody po goleniu, zatem zdążył już wziąć kąpiel i pozbyć się zarostu, o czym świadczył także jego ubiór - bawełniane szorty do kolan, spod których wystawały czarne bokserki Pumy. Niezmienny zestaw, przynajmniej do pewnego momentu. Dziś jednak nie prezentował się tak, jakby zamierzał dopuścić mnie do swojej męskości, wręcz przeciwnie - serwował mi jedną z tych odrzucających wersji. Zmarszczyłam czoło.
   -Cześć. - powiedział pogodnie, gestem ręki zapraszając mnie bliżej. Usiadłam na jego udach, a w odpowiedzi wsunął dłoń pod materiał moich majtek, zostawiając ją na pośladku. Zachowując pozorną obojętność, podsunęłam mu pod nos zawiadomienie od Bobka i Anny. Przeczytał je z umiarkowanym wyszczerzem i odłożył na nocną szafkę. Przyglądał się przez chwilę moim wargom, dotykając ich opuszkami palców, po czym cofnął się i odwrócił wzrok, ostatecznie mieszając mi szyki. 
   -Kochanie, o co chodzi? - zapytałam gładząc jego policzek. Westchnął ceremonialnie i nasze źrenice znów się spotkały.
   -Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? - jęknął przepełniony żalem i pretensją, doprowadzając do rozstrojenia moich myśli. Automatycznie wbiłam wzrok w zwisające nad dywanem stopy. 
   -Szukałam pomysłu. - przyznałam cicho. Powietrze, które wypuścił z ust, zatrzymało się na mojej skroni.
   -Oryginalny, gratulacje. - uniósł kąciki ust ku górze. -Tak mocno pochłonęła cię gadka o Barcelonie, że nie słyszałaś, gdy wróciłem do domu? Nie musisz uzgadniać ze mną kwestii wyjazdu po suknię Anny. Jedź, jeśli chcesz.
   -Aż tyle wyłapałeś? - zawstydzona przygryzłam wargę.
   -Dość sporo. Ale chciałbym ponowić pierwsze pytanie.
   -Marco, wiesz już, że się pogubiłam, nie potrafiłam. Każda opcja wydawała się zła.
   -Dlatego uznałaś, że najlepiej to przede mną ukryć? Masz świadomość, jak się teraz czuję? Jeśli sądzisz, że wolałbym nie wiedzieć, mylisz się. Żadnych tajemnic, pamiętasz?
   -Pamiętam, przepraszam. - odruchowo wtuliłam twarz w jego obojczyk.
   -To prawda? - upewniał się drżącym głosem. -Te wszystkie sceny, które wymieniał Lewy... Półtora miesiąca? - pokiwałam głową, bo tylko tyle byłam w stanie z siebie wycisnąć. -Co to za film?
   -"Tylko ciebie chcę". Kontynuacja "Trzy metry nad niebem".
   -Kojarzę. Głośna produkcja. - uśmiechnął się kwaśno. -Mario Casas... Niezły z niego gość.
   -A jaki to ma związek z moją rolą? - obruszyłam się. -Jest zakochany, ja też. To przesądza sprawę.
   -Nie, Mała. - zaoponował blondas. -To ją dopiero otwiera. Rozumiem, że o tym marzyłaś, ale ja nie wyrażam zgody.
   -Z powodu..?
   -Po pierwsze, nie zniosę faktu, że posuwa cię obcy facet. Że cię dotyka, całuje, a ty akceptujesz to, co do tej pory dzieliłaś tylko ze mną.
   -Przecież...
   -Po drugie: nigdy, przenigdy nie umiałbym z anielską cierpliwością patrzeć na to, jak jakiś psychol gwałci moją dziewczynę. Domyślam się, co powiesz: to jedynie film. Okej, spoko. Ale już widziałem cię w takim stanie i ponownie przez to nie przejdę, rozumiesz? Gdybym miał wybór, osobiście zdecydowałbym się na to, byś ze mną zerwała. Lepszy taki ból niż ten spowodowany twoim cierpieniem.
   -Woody, zapędziłeś się. - pogładziłam jego nagie plecy. -Szanuję twoją opinię, aczkolwiek nikt nie zmusi cię do do oglądania akurat tej części adaptacji. Pewnie wypadnie fatalnie w moim wykonaniu i sama będę zakrywała oczy z zażenowania.
   -Cholera, jaka ty jesteś uparta. - ostrożnie posadził mnie na pościeli, by móc przechadzać się po pokoju. -Zupełnie nie przeszkadza ci to, że koleś będzie się do ciebie przystawiał? Że twoje ciało zobaczy pół świata? I w końcu to, że nie będziemy się widywać przez te pierdolone sześćdziesiąt pięć dni?
   -Przyjadę na ślub brata. - szepnęłam obejmując kolana, chcąc w ten sposób ochronić się przed jego narastającą złością.
   -Ach. Jedną na sześćdziesiąt pięć dób jednak mi poświęcisz. Świetnie. Powinienem nosić cię na rękach za tą hojność?
   -Nie. Spróbuj wcielić się we mnie, kiedy uciekasz na mecz.
   -Kurwa, wracam po dwóch, ewentualnie trzech dniach, co dwa tygodnie, a na Ligę Mistrzów lecimy razem. - swoją uwagą jeszcze bardziej go rozzłościłam. Czy Stachurska nie tłumaczyła mi tego mechanizmu na Ibizie?
   -Staram się przekonać cię, że to w żadnym stopniu nie zaszkodzi naszej znajomości, ale najwyraźniej nie chcesz tego pojąć. - zacięcie sypałam argumentami. -Nagle przestałeś wierzyć, że nikogo nie kocham tak mocno, jak ciebie? Że kocham tylko ciebie?
   -Maleńka, błagam cię. - ściągnął moje nogi w dół, po czym objął rozdygotane dłonie i z największą delikatnością pocałował ich wierzch. -Właśnie tego pragniesz? Robert trafił w sedno, nie mieszkamy w Hollywood, a tam życie toczy się swoim rytmem. Pomyśl, jak po wszystkim spojrzą na ciebie ludzie. To twój pierwszy film i od razu idziesz na całość? Czekaj... A może ten Casas cię jara, co? Liczysz na przygodę z hiszpańskim mięśniakiem? No powiedz mi to! Najlepiej prosto w twarz.
   Otworzyłam usta, zszokowana jego wnioskami. Wpatrywaliśmy się w siebie, a ja w nerwach zbierałam słowa, by obrócić jego absurdalną tezę w pył. Bez żadnej bazy przestał wierzyć, że jest jedynym mężczyzną, który potrafi mnie rozpalić, wręcz parząc skórę najdelikatniejszym dotykiem. To chce usłyszeć?
   Ironicznym uśmiechem oznajmił mi, że czas na wykonanie zadania minął.
   -Rozumiem. - podsumował, stając na pewnym gruncie. -Prześpię się dziś w gościnnym, bo raczej nie powinienem już oddawać ci swojej części łóżka.
   Wraz z trzaśnięciem drzwiami pod wpływem wstrząsu moja czerwona pikawka spadła do żołądka, znajdując sobie w nim miejsce na następne dni. Robercie Bobku Lewandowski... Nienawidzę cię, cholerny proroku.


***


Zgodnie z obietnicą: karty odkryte, teraz wiecie już wszystko :)
W związku z tym dodatkowo dwa ogłoszenia:
1. Nie wyobrażajcie sobie proszę, że Lena wygląda jak odtwórczyni roli Gin (mnie osobiście ta dziewczyna w ogóle się nie podoba, ale wprowadziłam jej postać na potrzeby opowiadania).
2. Chciałabym znać Waszą opinię odnośnie tego pomysłu, dlatego w komentarzach proszę o wszelkie odniesienia.
Na każde inne pytanie z przyjemnością odpowiem w komentarzu pod bieżącym postem :)


Mam jeszcze osobistą niespodziankę odnośnie niedzielnej kolejki Ekstraklasy zamykającej sezon:
to, że Lech został MP nie jest oczywiście niespodzianką (bo nie mogło być inaczej :p). Niespodzianką jest natomiast kolega na tym zdjęciu (które swoją drogą nie jest najlepszej jakości, ale jest :D). Drogie Panie, mam zaszczyt przedstawić Wam młodego dżentelmena w samym środku, tego z opuszczoną głową, zawzięcie wpatrującego się w swoją koszulkę - Herr Semir Štilić we własnej osobie. Nie mam pojęcia, co dokładnie robi, ale na moje oko przypomina sobie czas spędzony w Poznaniu i w tym właśnie momencie tęskni za Leną :p


Ostatnio chyba ponosi mnie fantazja, więc jeśli pod kolejnym postem napiszę równie długą notkę, znajdźcie mnie i zabierzcie sobie mojego laptopa :p Pozdrawiam, do usłyszenia ♡


8 komentarzy:

  1. Hah dobre ;) powiem że to jest dość pomysłowe ;) ale oczywiście wkurzyłam się że się pokłócili :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wierze. Serio? On go zostawia? Booooże, chyba Lenie brakuje mózgu lub po prostu ma jakiś stopień upośledzenia. Tak, upośledzenie umysłowe. To wszystko wyjaśnia... Trzeba być tak ogromnym tępakiem, żeby zostawić tak CUDOWNEGO(z ogromnym naciskiem na to słowo) Marco. Nie dziwie się jego reakcji, sama bym tak postąpiła.
    Mam wrażenie, że chęć sławy lasuje jej mózgownice. Bo kto chciałby być gwałcony na ekrenie? BRAWO LENKA, kłaniam się ku twej mądrości.
    Rozdział świetnie napisany. Nic dodać, nic ująć. Perfectooo!
    Weny i powodzenia życzę! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie sądziłam, że Lena jest taka głupia i egoistyczna. Czy ona chociaż spróbowała wyobrazić sobie co czuje Marco? Nie. Podpisała ten idiotyczny kontrakt bez konsultacji z nim. Nie rozumiem jak można zgodzić się zagrać taką scenę. Nie wiem jak Lena mogła pomyśleć, że Marco zaakceptuje jej decyzje. No bo jaki normalny facet zgadza się, żeby jego dziewczyna zagrała przed całym światem scenę gwałtu?
    Pomysł jest bardzo oryginalny. To coś nowego, nie taka oklepana historia co w niektórych blogach.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny,
    Mańka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wchodzę na tego bloga codziennie z nadzieją, że pojawi się nowy rozdział.
    wchodzę dziś i niespodzianka!
    Pomysł świetny, widać że pracujesz nad tym opowiadaniem i wszystko co się tu dzieje jest głęboko przemyślane, cieszę się że Lena ociepliła swoje stosunki z przyjaciółką, to bardzo ważne i na pewno dzięki temu poczuła się lepiej.
    Co do Reusa, nie dziwie mu się ani troche, rozumiem go i Lena też powinna. Jeśli tak bardzo zależy jej na spełnianiu marzeń powinna je spełniać, ale uzgodnienie tego z Marco byłoby odpowiednie. Moim zdaniem Lena powinna odmówić udziału w tym filmie.
    Pozdrawiam kochana i życzę więcej weny do pisania! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Nonono na to czekałam! Nareszcie wie wszystko. Fajny wymyśliłaś sposób w jaki dowiedział się Reus. Zaciekawiło mnie to. Szkoda tylko, że oni obaj zawinili w tej sprawie. Lena okłamywała Marco brnęła w te kłamstwa i zastanawiam się, czy jakby Marco sam tego nie usłyszał, to czy by Lena mu cokolwiek powiedziała.. ale z drugiej strony jest Marco. Który totalnie nie ufa Lenie, twierdzi że nie jest dla niej najważniejszy, ale też myśli, że dziewczynie zależy na jednorazowej przygodzie. Głupie. Mam nadzieję, że oni sobie wszystko wyjaśnią.. tylko czy Lena zrezygnuje z kontraktu dla Reusa czy wrecz przeciwnie, będzie z tego dym. Czy też Marco zaakceptuje decyzję Leny i pozwoli jej wyjechać...?

    ~zapraszam na nowy rozdział do mnie~

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiedziałam, że coś wykombinujesz i wiedziałam, że będzie to coś oryginalnego. Nie myliłam się :D
    Dziewczyno! Masz świetne pomysły :)
    Co do tego rozdziału, to mam podobne zdanie na temat Leny jak inni. Moim zdaniem postąpiła okropnie w stosunku do Marco i nie powinna go stawiać go przed faktem dokonanym. Jestem normalnie zła na nią i uważam, że powinna odmówić ze względu chociażby na Marco.
    Ogromnie jestem ciekawa jak to się potoczy dalej i czekam z niecierpliwością!
    Do następnego!
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. W związku z narastającym buntem, chciałabym w jednym zdaniu wybronić Lenę i zapewnić, że wszystko wyjaśni się w najbliższych dwóch rozdziałach. A to, co będzie dalej, pozostanie jeszcze moją słodką tajemnicą :)
    Jednocześnie dziękuję za to, że zaakceptowałyście ten pomysł z rolą w filmie. Chciałam coś innego i najwyraźniej się udało :) Dziękuję ♡

    OdpowiedzUsuń
  8. I wiedziałam ,że tak będzie...W sumie reakcja Marco jest słuszna i prawidłowa , też bym tak zaragowała... Mam nadzieję że jednak oni sie pogodzą :D :( Czekam na nexta ;* I zapraszam do siebie na nowy -http://nieryzygnujnigdyzmarzen.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń