-Pamiętaj, że jutro rano, najpóźniej popołudniu widzę cię tutaj z powrotem. Jeszcze nie myślałem nad tym, co ci zrobię, jeśli nie wywiążesz się z umowy, ale coś na pewno. Od teraz żaden wybryk nie ujdzie ci na sucho, bo odkąd sprowadziliśmy Aubameyanga, kompletnie dostałeś na głowę. Cholera, was trzeba zamykać w izolatce, bo rozwalicie mi zespół! Może zorganizuję wam psychiatrę, co?
Gdybym popadł teraz w histeryczny śmiech, biedny hiszpański taksówkarz z pewnością zamartwiałby się o swoje bezpieczeństwo, a po zeszłorocznych eskapadach z Marcelem i Robinem nie chciałem już nadszarpnąć nerwów żadnego z nich. Szczególnie tego, w pojeździe którego obecnie siedziałem, bo właśnie dzięki niemu za kilkanaście minut wreszcie zobaczę się z Leną. Ostatnie wskazówki lub raczej rozkazy tatusia Kloppa wzbudzały jednak moje rozbawienie za każdym razem, gdy tylko je wspominałem. Auba był pod jego szczególnym nadzorem, odkąd niedawno zabrał się za koszenie trawy na Signal Iduna Park, w efekcie czego na murawie przez parę godzin widniały jego imiona oraz nazwisko wraz z pozdrowieniami dla naszego trenera. Ubaw mieliśmy przedni, urządzając sobie rozgrzewkę biegową wzdłuż kontur dzieła Gabończyka, za to nasz 'papa' nie tryskał chyba tego dnia humorem, bo aż gotował się ze złości na wieść o tym wybornym żarcie. Dobrze wiedział też, że po odejściu Mario znajduję w nim najwierniejszego słuchacza i przyjaciela, stąd to pierwszej klasy kazanie przed wyjazdem do Barcelony. Wszyscy znamy jednak granice żartu i powagi, dlatego wierzę, że niedługo Kloppo zaakceptuje dość nietypowy charakter Pierre-Emericka. Właściwie ten nie pozostawia mu wyboru, zważając na jego umiejętności piłkarskie. Pozyskaliśmy naprawdę świetnego zawodnika i wspaniałego człowieka.
Kierowca zatrzymał auto i zwrócił się do mnie po angielsku, zrozumiałem zatem, iż dotarliśmy na miejsce. Zapłaciłem, podziękowałem, wysiadłem i rozejrzałem się. Pokaźną chwilę zajęło mi zorientowanie się, że stoję właśnie pod studiem nagraniowym. Mając w telefonie zapisany jedynie adres z numerem budynku, byłem absolutnie przekonany, że doprowadzi mnie do hotelu, w którym zamieszkała moja dziewczyna. Myliłem się i trochę żałowałem, bo oglądanie jej w akcji z tym spalonym na słońcu ważniakiem było ostatnią rzeczą, na jaką nabrałbym ochoty. No trudno, może akurat skończą zdjęcia albo w ogóle ich tam nie będzie?
Wszedłem do środka i gdy ogarnąłem wzrokiem pomieszczenie, uświadomiłem sobie kolejny, przykry fakt: nie trafię na plan bez niczyjej pomocy. Westchnąłem ciężko i poprosiłem więc pierwszą napotkaną kobietę o wskazanie właściwej i możliwie najkrótszej drogi. Zlustrowała mnie od góry do dołu, po czym poprosiła o dowód osobisty. Nieco zaskoczony wyciągnąłem dokumenty i podałem je dziewczynie, która - ku mojemu narastającemu zdezorientowaniu - odszukała na pokaźnej liście moje dane osobowe, po czym coś tam dopisała, pieczętując wszystko odznaczeniem obecności. Nie zdążyłem zapytać, a już pospieszyła z wyjaśnieniami, dowiedziałem się więc, iż Lena musiała podać moje nazwisko, abym mógł w ogóle wejść w 'skromne' progi tej produkcji jako zaproszony gość spoza ekipy. Super. Wystarczył moment, abym poczuł się jak nadziany forsą VIP. Teraz wszystko mi wolno i jestem królem świata.
Z pozornie stoickim spokojem pokonywałem kolejne korytarze i stopnie schodów, oczekując celu. Pozornie, bo w rzeczywistości popadałem w coraz większą irytację. Najpierw sprawdzają moją autentyczność, jakbym przyszedł tutaj po to, by wymordować większość składu, a potem wysyłają w niekończący się i dodatkowo piętrowy labirynt. Przez moment czułem się jak Sims, któremu usunięto drzwi, aby nie mógł opuścić pomieszczenia, po czym doprowadzono do pożaru, skazując go jednocześnie na pewną śmierć. Albo Sims, któremu usunięto drabinkę prowadzącą do wyjścia z basenu. Chora sytuacja! Sądziłem, że Barcelona jest inteligentniejsza.
Stanąłem w końcu przed ciężkimi, mosiężnymi drzwiami i przyznałem się sam przed sobą, że producenci zaserwowali mi świetny trening na zbadanie kondycji, który chyba zaliczyłem. Nie odwlekając cennego spotkania, naparłem na klamkę z nadzieją, iż wrota otworzą się pod moim naciskiem, inaczej wyparowałbym ze złości. Na szczęście wszystko przebiegło zgodnie z założeniami, dzięki czemu znajdowałem się obecnie prawie w ścisłym centrum tego zamieszania. Zewsząd dobiegały do mnie wypowiadane po hiszpańsku zdania i krótkie komendy, jakby wydawane przez reżysera, więc właśnie w tamtym kierunku postanowiłem się udać. Ostrożnie stawiałem stopy na każdym metrze kwadratowym podłogi w obawie, że przez przypadek otworzę jakąś zapadnię lub włączę alarm, ściągając na siebie uwagę. To byłoby apogeum kompromitacji... Marco, mogłeś po prostu do niej zadzwonić i zapytać, o której stąd wyjdzie, a w międzyczasie wyskoczyć na pyszne, śródziemnomorskie żarełko. Może faktycznie wezmę kilka lekcji używania mózgu?
Znów usłyszałem śmiech, dość głośny i wyrazisty, zatem powoli zbliżałem się do celu. Moja cierpliwość także dobijała już do swej naturalnej granicy, więc cieszyłem się, że całą tą przeprawę mam już za sobą. Okazało się, iż wystarczy już tylko wyjść zza rogu i delikatnie odsunąć kotarę... A cała tajemnica odkrywała się przed tobą niczym pokerowa talia kart.
Siedziała na stole, ubrana w krótkie czerwone coś, co miało imitować sukienkę i popijała koktajl z bliżej nieokreślonych owoców. Casas stał obok z tacą wypełnioną winogronami, które co chwilę podjadała, jak przypuszczałem, jego życiowa partnerka. Z ich rozmowy nie zrozumiałem nawet słowa, ale musieli dobrze się bawić, bo uśmiech nie schodził z ich twarzy. Obserwując tą scenkę, sam nieco rozluźniłem się po niedawnych przejściach, lecz co istotniejsze, wyciągnąłem jeden wniosek: Mario wyglądał naprawdę sympatycznie. Pewnie Lena miała rację, wypominając mi, że nazywam go bęcwałem i nabieram niesłusznych podejrzeń, oceniając go jedynie po sylwetce. Jego dziewczyna zawsze znajdowała się w pobliżu i pomimo zawodu, jaki uprawiał, darzyła go ogromnym zaufaniem, zdając sobie sprawę, iż w innych okolicznościach ich uczucie nie przetrwałoby nawet miesiąca. Potwierdzało się to z każdym spojrzeniem, którym się obdarzali. Kochali się i nikt tego nie podważy. Czas przestać panikować i siać zamęt, Reus. Nie stoisz na zagrożonej pozycji.
Nie miałem bladego pojęcia, co dalej, czekałem więc na przebieg akcji. Reżyser zakończył przerwę, prosząc aktorów o powrót na stanowiska. Oparłem się beztrosko o ścianę, decydując się na pozostanie i obejrzenie tego z pewnością fascynującego kawałka spektaklu. I nawet przez głowę mi nie przeszło, iż ostatecznie będę tego żałował tak bardzo, jak ostatniego pocałunku z Carolin Böhs.
~~~
<Lena>
Dzisiejsze nagrania bez wątpienia mogłam opakować i odstawić na półkę z najtrudniejszymi i najbardziej wyczerpującymi zadaniami do wykonania. Wykończyły mnie przede wszystkim fizycznie, a o rozstrój psychiki jak zawsze zadbał filmowy Hache i jego aluzje dotyczące mojego tyłka. Obiecałam sobie, że znajdę sposób na zemstę i od tej pory zacznę traktować tą misję jak zło konieczne. Muszę z nim wygrać chociaż jedną bitwę.
Dzisiejsze nagrania bez wątpienia mogłam opakować i odstawić na półkę z najtrudniejszymi i najbardziej wyczerpującymi zadaniami do wykonania. Wykończyły mnie przede wszystkim fizycznie, a o rozstrój psychiki jak zawsze zadbał filmowy Hache i jego aluzje dotyczące mojego tyłka. Obiecałam sobie, że znajdę sposób na zemstę i od tej pory zacznę traktować tą misję jak zło konieczne. Muszę z nim wygrać chociaż jedną bitwę.
Wraz z Marią oraz Mariną, odgrywającą rolę Katiny, wychodziłyśmy właśnie z garderoby, gdy zawołał nas Mario. Dołączył do nas w podskokach, gdyż całą paczką umówiliśmy się na mały lunch. Wyraziłam zgodę, choć w podświadomości wyczekiwałam jedynie jakiegokolwiek znaku od Marco, bowiem na dziś zapowiedział swoją wizytę w stolicy Katalonii. Liczyłam, że nie przełożył jej bez mojej wiedzy. Wiele rzeczy potrafię mu wybaczyć, ale w tym przypadku nie okazałabym mu łaski. Zbyt długo czekałam na to, by go zobaczyć.
-Lena, czy mnie się pomyliło, czy miałem dziś poznać twojego chłopaka? - Mario brutalnie przywrócił mnie na ziemię po tym, jak odprowadziłam wzrokiem znikającą za drzwiami Marinę. Tak już miał w zwyczaju. Gdy na niego zerknęłam, patrzył na mnie z uniesionymi brwiami, Maria tym czasem piorunowała go wzrokiem.
-Miałeś. - potwierdziłam, kiwając do tego głową, jakbym nie była wystarczająco pewna swoich słów. Był w zasadzie środek popołudnia, a Reus nie przysłał nawet jednego sms-a. I skopię mu za to miejsce, gdzie słońce nie dochodzi. Już dawno powinnam to zrobić.
-I co? Mogę jeszcze wierzyć, że się zobaczymy? A może on się mnie boi?
-Kochanie, coraz częściej odnoszę wrażenie, że brakuje ci części mózgu odpowiedzialnej za myślenie. - wtrąciła Maria, krzyżując ręce na piersi. -Naprawdę nie jesteś pępkiem świata, więc przestań zachowywać się jak Hache, bo nie wpuszczę cię dzisiaj do domu!
-Cukiereczku, po co ten bunt? Dopiero wychodzę z roli. - obserwowałam teraz zaskoczoną twarz Hiszpana, próbującego udobruchać ukochaną. Chyba wziął sobie jej ostrzeżenie do serca, choć nie wierzyłam, iż byłaby w stanie wyrzucić go do ogrodu czy garażu, w dodatku bez obiadu. Przecież wszyscy faceci jego pokroju muszą jeść. Sama przechodzę to z Marco.
-To nie bunt, to lojalna informacja. Co ci ostatnio odbiło?
-Nie rozumiem. - zdumiony jej niespodziewanym pytaniem aż przystanął, lecz zaraz się opamiętał, gdy dziewczyna wyminęła go bez słowa. Dorównał jej kroku i objął ramieniem. -Gdzie zrobiłem błąd?
-Tu. - uderzyła go otwartą dłonią w czoło, po czym puściła do mnie oczko. Jedyne, co mi pozostało, to oczekiwanie na jakiekolwiek wyjaśnienia. -Źle ustawiłeś komórki i nie zarejestrowały faktu, że Lena ma chłopaka, więc twoje szanse w jej oczach są zerowe. Nie spodobasz jej się, nawet zgrywając pajaca, bo cię nie kocha. I może nawet nie lubi.
Mario otworzył szeroko usta, próbując uwierzyć w to, co usłyszał. Zerknęłam na Marię i gdy nasze spojrzenia się spotkały, wybuchnęła głośnym śmiechem. Domyślałam się, że żartuje, lecz śledzenie zdezorientowanej miny Casasa było tego warte. Pomogła mi wygrać moją pierwszą bitwę przeciwko niemu, co stało się długiem wdzięczności z mojej strony.
-Ty mała zołzo! - obrażony mięśniak rzucił się na swą drugą połówkę, ściskając w pasie, by nie miała szans się poruszyć. -Jesteś strasznie niesprawiedliwa! Ja przez cały czas tylko powtarzałem Lenie, że ma... Gościa.
Na początku uważałam, że zmienił treść swojej wypowiedzi ze względu na fakt, iż to, co chciał powiedzieć, stanowiło naszą słodką tajemnicę. Później jednak zauważyłam, iż z coraz szerszym uśmiechem wpatruje się w jeden nieruchomy punkt przed sobą. Odwróciłam więc głowę i wszystko się wyjaśniło. Szczerzył się właśnie do faceta, z którym od początku mojego pobytu w Hiszpanii tak bardzo chciał mieć do czynienia, a którego i ja już od kilku dni wyczekiwałam z niecierpliwością. I w końcu przyjechał. Nie zawiódł. Nie nawalił. Dzieliło nas już tylko parę metrów, a on wyglądał jak męska wersja miss świata. Jak zawsze nienaganne ułożone włosy i perfekcyjnie dobrany ubiór, podkreślający jego wyrzeźbioną sylwetkę. Cały Reus. Mój Reus.
-Marco! - wrzasnął nagle Hiszpan i odsunąwszy się od swojej wybranki, popędził w jego kierunku, czego żadne z nas się nie spodziewało. Woody ze zdziwienia uniósł brwi, ale zachował klasę i odwzajemnił przyjacielski uścisk, po czym podał mu rękę. Pierwsze, co rzucało się w oczy, to niesamowity kontrast pomiędzy odcieniami ich skóry. Pomimo obecnej na ciele blondyna opalenizny, nie był nawet w połowie tak czekoladowy, jak jego aktorski odpowiednik.
-Ty jesteś Mario. - ze skromnym uśmiechem uruchomił swoją angielszczyznę. -Miło cię poznać.
-Też się strasznie cieszę! - odpowiedział z entuzjazmem Hiszpan, któremu banan nie schodził z twarzy. -Lena tyle o tobie gadała, że nie mogłem się doczekać twojego przyjazdu. Fajnie, że wpadłeś.
Niemiec jedynie spojrzał na mnie wymownie, na co niewinnie wzruszyłam ramionami. I wtedy do akcji wkroczyła moja towarzyszka - przywitała się z Reusem, po czym dopadła do ukochanego i łapiąc go pod ramię, uśmiechnęła się przepraszająco. Mario zachichotał, dostrzegłszy nasze rozbawienie.
-Rozumiem, że lunch aktualny? - spytała lustrując naszą dwójkę. -Idziecie z nami, prawda?
-Jasne. Widzimy się za moment.
Wyszli bez słowa, więc znów skierowałam uwagę na Reusa. Wgapiał się we mnie zielonymi tęczówkami, nadal nieco zagubiony, ale wyraźnie szczęśliwy i zadowolony. Podeszłam bliżej i dotknęłam jego gładkiego policzka, pod wpływem czego zamknął na chwilę oczy. I choć od naszego ostatniego spotkania minęło kilka tygodni, musiało upłynąć parę sekund, zanim padł pierwszy wyraz.
-Cześć. - powiedział roześmiany, przygarniając mnie do siebie. Pomimo ogromnej niechęci zebrałam siły, by nieco się odsunąć i po raz kolejny spojrzeć mu w oczy.
-Cześć? Tylko tyle? - palnęłam z udawanym rozczarowaniem. Zadziornie przygryzł wargę, dając mi do zrozumienia, iż nie muszę się powtarzać. Musnął opuszkami palców moją skórę, a granica między nami zmniejszyła się diametralnie. Poczułam przyspieszone bicie serca, nie tylko swojego. A potem był tylko pocałunek. Piękny i namiętny, jakby był jednym z ostatnich, lecz oboje wiedzieliśmy, iż znajdujemy się dopiero na początku. I obyśmy nigdy nie dobrnęli do końca.
~~~
Wyszłam z łazienki w poszukiwaniu bielizny. Reus siedział na łóżku, w najwyższym stopniu znudzenia przerzucając kanały w telewizorze. Hiszpański z pewnością już go irytował, ale nie odwrócił nawet głowy, kiedy przystanęłam, by obserwować jego dziwne zawieszenie. Myślał. Jeśli Reus myśli, to znak, iż coś nie gra i zauważyłam to znacznie wcześniej. Podczas wspólnego posiłku z Marią i Mario chyba polubił ich obojga, co niestety nie zmieniło faktu, że od tamtej pory wydaje się mocno przygaszony. Jeszcze niedawno zabiegał o miejsce w hotelowej wannie, a dziś wziął zaledwie piętnastominutowy prysznic. Ewidentnie coś tu nie pasowało.
Po oficjalnym opuszczeniu toalety powiesiłam wilgotny ręcznik na balkonie i wróciłam do łóżka, od razu wskakując pod ciepłą kołderkę. Siedziałam przez chwilę oparta o poduszkę, w oczekiwaniu na najmniejszy nawet gest Reusa, na zwykłe poprawienie fryzury, poruszenie palcem dłoni czy nieznaczny grymas na twarzy. Nadal jednak uparcie wpatrywał się w ekran odbiornika, ostatecznie sięgając po iPhone'a. I wtedy zrozumiałam, iż moja interwencja nie ma sensu. Cokolwiek zrobię, nie zwrócę na siebie jego uwagi. Powinnam zatem potraktować go równie sucho, jak on mnie.
-Zgaś proszę światło, kiedy się położysz. - oświadczyłam neutralnie i zsunęłam się do pozycji leżącej, jednocześnie odwracając się plecami do chłopaka. Żadnej reakcji. Po kilkunastu sekundach usłyszałam ciche westchnienie i kolejne kliknięcia w jego telefonie. Obwiniałam się o zaistniałą sytuację, choć tak naprawdę nie znałam przyczyny jej narodzin. Zdawałam sobie jednak sprawę, że ugodziło w niego prawdopodobnie moje zachowanie na planie, które i tak nie wykraczało poza normy scenariusza. Nie tego się spodziewałam. Myślałam, że już dawno wszystko zrozumiał.
Kilka pojedynczych łez bezradności spłynęło po moim policzku, mocząc poduszkę, która leżała pod głową. Opanowanie ich było trudne w obecności Marco, sięgnięcie po chusteczki higieniczne i podciąganie nosem nie wchodziły w grę. Nie mogłam dopuścić do tego, by się zorientował, w zasadzie nie oczekiwałam pomocy z jego strony. Przecież nie rozmawialiśmy ze sobą od dobrych dwóch godzin. Ostatecznie otarłam policzki wierzchem dłoni i przycisnęłam palce do oczu, próbując zatrzymać kolejny potok cieczy. Nieznacznie pomogło, co pozwoliło mi się uspokoić.
Po paru kolejnych minutach Woody wyłączył w końcu telewizor, co niejako wytrąciło mnie z transu, w który nieświadomie wpadłam. Czekałam teraz z bijącym sercem na nastanie ciemności, na to, aż wyciągnie rękę do tego cholernego wyłącznika przy lampce i łaskawie go naciśnie. Nic takiego się nie stało. W zamian chwilę później poczułam, jak dopasowuje swoje ciało do ułożenia mojego i mocno przyciąga moje plecy do klatki piersiowej. Dłonią pogładził moje ramię, po czym zatopił usta we włosach, składając krótki pocałunek. Odetchnęłam z ulgą. Zamknęłam na moment oczy, gdy jego prawa ręka owinęła się wokół mojego brzucha, odcinając mi ewentualną drogę ucieczki, której nawet nie planowałam. Gdybym mogła, wtopiłabym się w jego skórę bez zastanowienia.
-Przepraszam. - wyszeptał mi do ucha. -Nie tak miało wypaść i to nie twoja wina. Nie chcę, żebyś przeze mnie płakała, bo tak naprawdę nic nie zrobiłaś.
Nie odpowiedziałam. Nie dlatego, że postanowiłam odwdzięczyć się za jego fochy - po prostu nie wiedziałam, jak postąpić. Przed nim nic się nie ukryje i po raz kolejny udowodnił mi, że zawsze wszystkiego się domyśli. Chrzanię cię, Reus. Znów.
-Dziś zwyczajnie za dużo widziałem. - kontynuował, wodząc ustami tym razem w okolicach mojej szyi i obojczyka. -Kiedy tam wszedłem, nie spodziewałem się, że będę zmuszony oglądać cię w intymnej sytuacji z... Nim. Ale zauważyłem, że jego dziewczyna podchodzi do tego w identyczny sposób.
-Nie, Marco. - burknęłam nie odwracając głowy. Mój głos drżał, bałam się, iż zrobię coś, czego później pożałuję. -Jego dziewczyna mu ufa.
-Lena, nigdy nie powiedziałem, że ci nie ufam. - protestował zachowując spokój. -Odnosiłem jedynie wrażenie, że to zupełnie inaczej wygląda. Przecież tyle słyszy się teraz o przypadkach, że ludzie zakochują się w sobie dzięki roli w filmie...
-Mario właśnie tak się zakochał, to prawda, tyle, że nie we mnie. Naprawdę myślałeś, że cię zdradzę?
-Nie.
-Kłamiesz. - warknęłam z zamiarem odsunięcia się, lecz zapomniałam, że wciąż ściska mnie w pasie. -W przeciwnym razie nie odstawiłbyś tych wszystkich scen zazdrości.
-Okej, przyznaję: na początku przeszło mi to przez głowę, ale jednocześnie nie wierzyłem, że tak się stanie. Skoro powtarzałaś, że będzie okej, dlaczego miałem wątpić?
-Nie wiem. - mruknęłam raczej do siebie, Reus był jednak zbyt blisko, by umknęła mu ta uwaga. Prychnął tryumfalnie.
-Sama widzisz. - podsumował uroczyście. -Poza tym, Mario na serio jest całkiem sympatyczny i nienormalny, zupełnie, jak nasz Götze...
-O tym też cały czas ci przypominałam, ale mnie nie słuchałeś. - wyrzuciłam mu z kąśliwym uśmiechem, którego nie był w stanie zarejestrować. By to zmienić, złapał mnie ostrożnie za biodro i pozwolił przesunąć się tak, bym leżała teraz obejmowana przez jego ramię.
-Słuchałem. - zaprzeczył patrząc mi prosto w oczy z delikatnym uśmiechem. -Ale chociaż postaraj się mnie zrozumieć, aniołku. Postawiłaś mnie pod ścianą z całym tym filmem, o czym w dodatku nie dowiedziałem się od ciebie. Długo nie potrafiłem się z tym pogodzić, ale teraz już widzę, że tak naprawdę nic się nie zmieniło. No, może oprócz tego, że staniesz się trochę bardziej znana.
-Nie licz na to. - oświadczyłam, na co zmarszczył czoło. -To ostatnia produkcja, w jakiej wzięłam udział.
-Dlaczego?
-Bo nie jest warta żadnego rozstania z tobą.
Spojrzał na mnie zaskoczony i jakby zbity z tropu. Szybko jednak połączył wszystkie fakty, po czym uśmiechnął się szeroko i musnął moje usta swoimi. Przyznaję, przejście ze strefy fochów do strefy przedniej romantyczności zajmuje mu zaskakująco niewiele czasu. Podparł się na łokciu, próbując zdominować mnie ostatecznie poprzez zblokowanie nadgarstków w swoim uścisku. Wyciągnął dłoń do mojego jeszcze wilgotnego policzka i ponownie mnie pocałował. Przywarł do mojego ciała, dzięki czemu czułam drganie jego mięśni, niczym pod wpływem wstrząsu elektrycznego. Na dźwięk jego cichego jęku na chwilę wróciłam do świata żywych.
-Wszystko w porządku? - zapytałam automatycznie, lecz natychmiast położył palec na moich wargach i puścił oczko. Patrzyłam na niego, oczekując konkretniejszych wyjaśnień.
-Nie przeszkadzaj mi. - rzucił wsuwając dłonie pod moją koszulkę, przez co mimowolnie zadrżałam. -Obiecałaś mi coś przed wyjazdem. A odpowiadając na twoje pytanie: dawno nie było lepiej.
Uniósł się, by wygładzić moją szyję i po raz kolejny zamknąć usta w namiętnym, żarliwym pocałunku. Nie było już żadnych barier - tęsknił za tym tak samo, jak ja, potrzebował tego. Niepożądana w jego mniemaniu część mojej bielizny zsunęła się wzdłuż talii, a on sam wyprostował się i ściągnął t-shirt, który założył chyba tylko dlatego, że chciał się ze mną podrażnić. Może starszy będzie, lecz rozum już mu nie urośnie.
Splótł mi dłonie nad głową, po czym językiem zaczął wytyczać sobie ścieżkę wzdłuż mojego ciała. Z każdym następnym dotykiem doznawałam kolejnych dreszczy, które przechodziły przez skórę, dodatkowo ją rozpieszczając. Tymczasem ręka Reusa, nie tracąc czasu, prześliznęła się w dół brzucha, pomiędzy uda, po czym wsunęła się pod cieniutki materiał majtek. Wiedziałam, iż chcę mieć go w sobie już teraz, zaraz, bez zbędnego gadania. Chciałam poczuć ciężar jego ciała i zamknąć jego biodra pomiędzy nogami, ale jemu wciąż było mało. Pragnienie stawało się tak silne, że rozkosz niemal graniczyła z bólem, lecz on najwyraźniej nie mógł oprzeć się grze wstępnej, wynikającej z ogromnego pożądania. W końcu dał mi na moment spokój i pozwolił złapać oddech. Wypchnęłam biodra, gdy pozbawiał mnie ostatniej części skromnej garderoby i wtedy coś we mnie pękło. Szarpnęłam zakleszczone u góry dłonie, po czym podniosłam się, naparłam na jego klatkę piersiową, zmuszając tym samym, by się położył i usiadłam na jego udach. Lustrował mnie wnikliwie, przygryzając wargę.
-Chyba pomyliłaś kolejność, maleńka. - mruknął, leniwie muskając mój nieosłonięty dekolt. -Jeszcze nie skończyłem. Nie tak się umawialiśmy, prawda?
-Nie będziesz mnie dłużej torturował. - odparowałam unosząc brwi. -Na to też nie podpisałam zgody.
-I tak złamałaś już podstawowy punkt paktu. Wybraliśmy inne miejsce docelowe, pamiętasz?
-Kochanie, o czym ty...
-Przecież ubiegałem się o miejsce w twojej wannie. - wtrącił, na co zmarszczyłam czoło. W co on grał?
-Ale wziąłeś prysznic...
-Bo przysięgałaś, że będziesz mi towarzyszyć. - objął mnie w pasie, a gdy powrócił do pozycji siedzącej, ujął za pośladki. -Więc jak? Ostrzegam, że jeśli odmówisz, zadbam o to, by jeszcze trochę cię pomęczyć. Nie spieszę się.
Aprobaty dla swojego żądania doszukał się w moich oczach. Zanim wstał, przesunął opuszkami palców wzdłuż mojej żuchwy, a później okrył ramionami i zabrał prosto do łazienki.
-Wszystko w porządku? - zapytałam automatycznie, lecz natychmiast położył palec na moich wargach i puścił oczko. Patrzyłam na niego, oczekując konkretniejszych wyjaśnień.
-Nie przeszkadzaj mi. - rzucił wsuwając dłonie pod moją koszulkę, przez co mimowolnie zadrżałam. -Obiecałaś mi coś przed wyjazdem. A odpowiadając na twoje pytanie: dawno nie było lepiej.
Uniósł się, by wygładzić moją szyję i po raz kolejny zamknąć usta w namiętnym, żarliwym pocałunku. Nie było już żadnych barier - tęsknił za tym tak samo, jak ja, potrzebował tego. Niepożądana w jego mniemaniu część mojej bielizny zsunęła się wzdłuż talii, a on sam wyprostował się i ściągnął t-shirt, który założył chyba tylko dlatego, że chciał się ze mną podrażnić. Może starszy będzie, lecz rozum już mu nie urośnie.
Splótł mi dłonie nad głową, po czym językiem zaczął wytyczać sobie ścieżkę wzdłuż mojego ciała. Z każdym następnym dotykiem doznawałam kolejnych dreszczy, które przechodziły przez skórę, dodatkowo ją rozpieszczając. Tymczasem ręka Reusa, nie tracąc czasu, prześliznęła się w dół brzucha, pomiędzy uda, po czym wsunęła się pod cieniutki materiał majtek. Wiedziałam, iż chcę mieć go w sobie już teraz, zaraz, bez zbędnego gadania. Chciałam poczuć ciężar jego ciała i zamknąć jego biodra pomiędzy nogami, ale jemu wciąż było mało. Pragnienie stawało się tak silne, że rozkosz niemal graniczyła z bólem, lecz on najwyraźniej nie mógł oprzeć się grze wstępnej, wynikającej z ogromnego pożądania. W końcu dał mi na moment spokój i pozwolił złapać oddech. Wypchnęłam biodra, gdy pozbawiał mnie ostatniej części skromnej garderoby i wtedy coś we mnie pękło. Szarpnęłam zakleszczone u góry dłonie, po czym podniosłam się, naparłam na jego klatkę piersiową, zmuszając tym samym, by się położył i usiadłam na jego udach. Lustrował mnie wnikliwie, przygryzając wargę.
-Chyba pomyliłaś kolejność, maleńka. - mruknął, leniwie muskając mój nieosłonięty dekolt. -Jeszcze nie skończyłem. Nie tak się umawialiśmy, prawda?
-Nie będziesz mnie dłużej torturował. - odparowałam unosząc brwi. -Na to też nie podpisałam zgody.
-I tak złamałaś już podstawowy punkt paktu. Wybraliśmy inne miejsce docelowe, pamiętasz?
-Kochanie, o czym ty...
-Przecież ubiegałem się o miejsce w twojej wannie. - wtrącił, na co zmarszczyłam czoło. W co on grał?
-Ale wziąłeś prysznic...
-Bo przysięgałaś, że będziesz mi towarzyszyć. - objął mnie w pasie, a gdy powrócił do pozycji siedzącej, ujął za pośladki. -Więc jak? Ostrzegam, że jeśli odmówisz, zadbam o to, by jeszcze trochę cię pomęczyć. Nie spieszę się.
Aprobaty dla swojego żądania doszukał się w moich oczach. Zanim wstał, przesunął opuszkami palców wzdłuż mojej żuchwy, a później okrył ramionami i zabrał prosto do łazienki.
Zapowiedź rozdziału 12.:
"-Cholera jasna. - przekląłem pod nosem i zaraz pożałowałem, że nauczyłem Pierre-Emericka niemieckich wulgaryzmów. Znów przerzucił wzrok na ekran notebook'a, który obecnie mógłby nie istnieć. Zachciało mi się rodzinnych pogadanek...
-No, otwórz to. - ponaglił przyjaciel, przesuwając palcem po touchpadzie. -I przetłumacz mi, co napisała, proszę.
Dawno z jego ust nie padł zwrot grzecznościowy, zatem uznałem, że to naprawdę sprawa wyższej rangi i powinienem przyłożyć się do jej załatwienia. Przeczytałem tekst dwa razy, choć składał się zaledwie z kilku zdań i wypuściłem powietrze z ust. Auba czekał na moją reakcję."
***
Rozdział z okazji 10 tysięcy wyświetleń. DZIĘKUJĘ!
Droga anyone! Nie udało mi się wrzucić dwóch rozdziałów w poprzednim tygodniu, ale teraz się rehabilituję! :)
Ogólnie chciałabym Wam bardzo dużo powiedzieć o tej części, ale nie mogę... Po prostu nie mogę :p We właściwym czasie wyjaśnię, dlaczego :) Obiecuję za to, że przystopuję z erotyzmem - co za dużo, to niezdrowo :p
Pozdrawiam❤
***
Rozdział z okazji 10 tysięcy wyświetleń. DZIĘKUJĘ!
Droga anyone! Nie udało mi się wrzucić dwóch rozdziałów w poprzednim tygodniu, ale teraz się rehabilituję! :)
Ogólnie chciałabym Wam bardzo dużo powiedzieć o tej części, ale nie mogę... Po prostu nie mogę :p We właściwym czasie wyjaśnię, dlaczego :) Obiecuję za to, że przystopuję z erotyzmem - co za dużo, to niezdrowo :p
Pozdrawiam❤