piątek, 14 sierpnia 2015

13. Wir könnten uns befreunden

<Marco>
   -Nareszcie w domu! - odetchnąłem z ulgą, stawiając stopę na płycie dortmundzkiego lotniska. Auba spojrzał na mnie z pogardą.
   -Mów za siebie. - bąknął, majestatycznie zadzierając głowę. -Ja do domu mam bardzo, bardzo daleko.
   -Jeśli będziesz tak pajacował, rząd Gabonu odbierze ci obywatelstwo, bo czasami wstyd się do ciebie przyznać. Emigracja na Antarktydę zostanie twoją ostatnią deską ratunku. Pamiętaj, żeby kupić grube futro i na miejscu zbudować igloo.
   -Reus, nagrzebiesz sobie. - roześmialiśmy się oboje. -Ty też przygotuj się na eskapadę, bo ostatnio otrzymałem telefon od pani kanclerz Niemiec i dowiedziałem się, że zamierza cię wydziedziczyć. Nie masz wyboru, pojedziesz ze mną.
   -Wspomniała też, że da mi szansę, jeśli zostanę królem strzelców na przyszłorocznym mundialu, więc nie spieszyłbym się z tą przeprowadzką. - zerknąłem na przyjaciela z góry. -Widzisz, jest jeszcze nadzieja.
   -Nadzieja matką głupich. - podsumował, po czym znów zaczęliśmy się śmiać. -Ale nie zapominaj, że przed spotkaniem z eskimosami masz jeszcze misję do spełnienia, tu, na ziemi.
   -Nawet trzy. - poprawiłem go z dumą. -Muszę zobaczyć się z Caro, co niezbyt mi odpowiada, ale niech już będzie, załatwię to szybko i bezboleśnie. W sobotę bawimy się na weselu Roberta i Anny, a na końcu lecimy z Leną na premierę tego jej filmu. Szlag mnie trafia na samą myśl.
   -Nie przesadzaj. - żachnął się Pierre, ściągając z taśmy bagażowej swoją walizkę. -To jednorazowa akcja, przebolejesz. Zastanów się, co za każdym razem przeżywa Götze, gdy jego dziewczyna rozbiera się do kilkunastu sesji w miesiącu i na okładkach przeróżnych gazet ogląda ją każdy facet. To dopiero dramat!
   -Może masz rację, z tą różnicą, że on przyzwyczaił się do faktu, że żyje z modelką i na tym polega jej praca.
   -A ty od teraz będziesz żył z młodą aktoreczką i co? - uniósł brwi, lustrując mnie kątem oka. -Poza tym, obiecała ci, że więcej tego nie zrobi, no nie?
   -Niby tak, co nie oznacza, że za kilka tygodni nie wpadnie na inny pomysł. Przecież śpiewa i gra na gitarze, może zapragnie nagrywać jakieś erotyczne teledyski?
   -Marco, błagam, ciebie nie da się słuchać. - moje obawy wyraźnie go bawiły. -Zrozumiała, że popełniła błąd, podpisując kontrakt w Hiszpanii za twoimi plecami, więc przestań wymyślać, inaczej... Cholera.
   Przeszliśmy do terminalu i naszym oczom ukazała się grupka rozwrzeszczanych fanów, gotowych do ataku. Nie było wyjścia, wziąłem od kierownika drużyny marker i rozpocząłem żmudne rozdawanie autografów na śnieżnobiałych kartkach. Dookoła błyskały aparatowe, irytujące flesze, które po wczesnej pobudce bezlitośnie drażniły wzrok i zapewniały widmowy, trupioblady wygląd na zdjęciach. Z grzeczności przystanąłem, by zapozować, ponieważ i tak nic nie stracę - po sieci krążą bowiem tak tragiczne fotografie z rozgrywanych meczy, że te z fanami to niemalże arcydzieła sztuki. Kilka lat temu chciałem nawet wywołać te najstraszniejsze i stworzyć kolaż w antyramie, lecz szybko z tego zrezygnowałem. Uznałem, że tego typu zbiór będzie świetnym prezentem na następne urodziny Auby. Mam prawie cały rok, by skompletować mu tą piękną składankę.
   Skupiałem się na liczeniu złożonym fanom parafek, próbując odciąć się od słów kierowanych w moją stronę. Sprytniejsi koledzy zdążyli założyć na uszy słuchawki, czego w duchu szczerze im zazdrościłem. Gest ten nie wyrażał arogancji, po prostu niektóre teksty nie mieściły się w mózgu. Oczywiście, zawsze miło słyszeć, że ktoś uwielbia twoją grę, że wzoruje się na twoich osiągnięciach, chce, byś przedłużył kontrakt z Borussią oraz zdobywał z nią punkty i trofea. Gdy jednak wśród tych pochwał dociera do ciebie, ile dziewczyn cię kocha, ile podziwia twoje mięśnie, ile marzy o pójściu z tobą do łóżka, twoim jedynym życzeniem staje się natychmiastowe ogłuchnięcie, w szczególności, gdy trwasz w szczęśliwym związku. I nie jest to przejaw egoizmu. To czyste stwierdzenie faktu.
   Zbierałem się do wyjścia, kiedy chłopiec niewiele starszy od Nico pociągnął mnie za bluzę. Cofnąłem się, nie mam serca odmawiać dzieciakom w wieku zbliżonym do mojego ukochanego chrześniaka. Pochyliłem się, na co podsunął do podpisu koszulkę z moim nazwiskiem. Spytałem o imię, złożyłem autograf, jego ojciec zrobił nam zdjęcie. Odwracając się dostrzegłem grupkę nastoletnich fanek, liczących na moją sygnaturę, lecz zwróciłem uwagę również na to, iż zespół czeka już tylko na mnie, a Klopp i Aubameyang zostali nawet przy drzwiach, zatem grzecznie przeprosiłem i ciągnąc za sobą walizkę, udałem się w ich kierunku. Trener zaciskał usta, w przeciwieństwie do ciemnoskórego napastnika, szczerzącego się od ucha do ucha.
   -Przez was osiwieję szybciej, niż planowałem. - warknął Jürgen i ruszył do przodu, na co z Aubą stłumiliśmy śmiech. Niekiedy ciężko przewidzieć, czy nasz coach żartuje, czy naprawdę nam grozi.
   -Na czym skończyliśmy? - spytał Pierre-Emerick, w niewiadomym celu lustrując tarczę zegarka. -Ach, prawiłem ci kazanie na temat Leny. Zatem odpuść tej dziewczynie i pozwól jej na rozwój. Sam się później przekonasz, że będzie ci ogromnie wdzięczna.
   -Łatwo ci tak mówić, bo masz żonę i dziecko. - mruknąłem w kąśliwym uśmiechu. Popatrzył na mnie zaskoczony.
   -Woody, to, że noszę obrączkę na palcu i wychowuję syna, tak naprawdę nic nie zmienia. Musisz sam tego doświadczyć, wtedy dojdziesz do wniosku, że to prawda.
   -Mam jeszcze mnóstwo czasu.
   -Nie rozmawiacie o...
   -Nie. - uciąłem szybko. -Głównie ze względu na Lenę. Z mojego punktu widzenia mógłbym już zostać ojcem, mam dwadzieścia cztery lata i dużo nauczyłem się od Yvonne, ale ona ciągle jest młoda, studiuje. Ponadto, chyba nie znaleźlibyśmy wolnej chwili dla takiego maleństwa.
   -Musielibyście. - zauważył słusznie i przyznałem mu rację. -Narodziny dziecka wywracają życie człowieka do góry nogami, ale nigdy nie pożałujesz. Gwarantuję ci to.
   -Zobaczymy. - odparowałem z przekąsem. Gabończyk jedynie wzruszył ramionami. -Wejdźmy już do tego autokaru, bo Klopp za chwilę wyleci po nas z kałasznikowem.
   -Zgadzam się - parsknął, po czym wrzuciliśmy torby do schowka bagażowego. Zanim jednak znaleźliśmy się w środku, przyjaciel zatrzymał się na schodach. -Wiesz, co masz dziś zrobić?
   -Napisać do Carolin. - odpowiedziałem przewracając oczami. -I o wszystkim ci donieść. Raz już dostałem w twarz za akcję z nią, więc przysięgam, że zadanie zostanie wykonane, kapitanie.
   Uśmiechnął się tryumfalnie, po czym wdrapał się na górę i zajęliśmy swoje miejsca, a kierowca mógł wreszcie dostarczyć nas pod Signal Iduna Park.


~~~


   Siedziałem w przytulnej i dość sympatycznej kafejce jakiś kilometr od centrum, przeglądając portale internetowe w telefonie i sącząc z wysokiej szklanki truskawkowo-jagodowy koktajl. Wybrałem stolik w kącie na drugim końcu sali, ponieważ chciałem uniknąć ciekawskich spojrzeń i ukrytych szpiegów, których mogłem spodziewać się wszędzie. Szczęśliwie nie był zajęty. Często przychodziliśmy tutaj w niedzielne wieczory lub nawet w tygodniu, by odpocząć i porozmawiać. Nie z chłopakami, nie z Leną, a z Carolin, gdy tworzyliśmy jeszcze parę. Właśnie dlatego wczorajszego wieczora poprosiłem ją o spotkanie akurat w tym miejscu. Oboje znaliśmy je bardzo dobrze i wiążemy z nim same dobre wspomnienia.
   Mało brakowało, a umówienie się z nią zupełnie wypadłoby mi z głowy. Gadałem z moją dziewczyną na Skype, opowiadała, że dopada ją zmęczenie i coraz częściej myśli tylko o tym, by wrócić do domu. Cieszyła się, że wykorzysta ślub Lewego i Ani na krótkotrwały relaks, który z pewnością pomoże jej w dokończeniu zdjęć. Przypomniałem jej, iż zostało naprawdę niewiele i w ostatnich dniach również powinna dać z siebie tyle, ile wkładała w tą produkcję od samego początku. Po którejś tego typu wymianie zdań odebrałem mms-a od Aubameyanga, przedstawiającego jego niezbyt przystojną twarz, wykrzywioną w grymasie złości. Od razu oprzytomniałem. Nie przerywając łączności z Leną, napisałem do Caro, podając jej w wiadomości miejsce spotkania i numer telefonu. Czułem, że oszukuję ukochaną, lecz wszystko, co robiłem, miało dobre intencje. Zamierzałem jedynie uświadomić mojej ex, iż powinna sobie odpuścić. Niczego więcej nie oczekiwałem i nie planowałem.
   Podniosłem wzrok, kiedy zamknęły się drzwi i nasze spojrzenia połączyły się. Pierwsze, o czym pomyślałem, to sytuacja, do jakiej ostatnio dopuściliśmy, drugie: jej znów atrakcyjny wygląd. Opadające na ramiona włosy, delikatny makijaż, głęboki dekolt i spodnie opinające jej kształtną pupę. Aubameyang... Idź do diabła z tymi uzdrowicielskimi poradami. Przywitałem się, odsunąłem dla niej krzesło, po podejściu kelnera złożyła zamówienie i zerknęła na mnie przenikliwie.
   -Nie pijesz? - spytała, wskazując należący do mnie napój. Pokręciłem przecząco głową.
   -Wznowiliśmy treningi, jutro także odbędą się zajęcia. Gdyby Klopp zobaczył mnie z drinkiem w ręku, na własne życzenie popadłbym w problemy.
   -Rozumiem. - uśmiechnęła się, odgarniając kosmyki włosów opadające na jej policzki. Westchnąłem. Tylko spokojnie, Reus. Nie bierz udziału w jej grze.
   -Dlaczego nalegałaś na to spotkanie? - przeszedłem do sedna, gdy młody mężczyzna dostarczył zamówiony przez nią trunek i odszedł. Upiła niewielki łyk, po czym zaczęła obracać szklankę w dłoniach.
   -Uznałam, że musimy wyjaśnić to, co wydarzyło się w twoim mieszkaniu. - odpowiedziała. -Nie wiem, co mną kierowało, ale przepraszam cię za to.
   -Ale ja wiem. - położyłem dłonie na blacie i pochyliłem się ku niej na kilka sekund. -Chciałaś mnie uwieść, Carolin. I przyznaję, prawie osiągnęłaś cel. Żałowałbym do końca życia, gdybym pozwolił ci na więcej.
   -Przepraszam. - powtórzyła, przygryzając wargę.
   -Przeprosiny przyjęte.
   -Nie zastanawiało cię to, Marco? - zatopiła się w moich tęczówkach, na co zmarszczyłem czoło. -Nie zrzucaj na mnie całej winy. Odtrąciłbyś mnie automatycznie, gdybyś tylko tego zapragnął, a ty mi uległeś, całowaliśmy się, dotykałam cię. Przerwałeś wyłącznie dlatego, że ruszyłam twoje włosy. Nie zaprzeczaj, znam cię.
   Toczyliśmy walkę na spojrzenia, którą przegrałem. Tłumaczyłem się męskimi emocjami i momentami słabości, lecz te argumenty nie mają żadnej wartości. Gdyby uczucia wygasły, odepchnąłbym ją, tymczasem nawet na to nie wpadłem. Byłem pewien, że jej nie kocham, więc co, na litość Boską, natchnęło mnie do wykonania następnego kroku? A Lena? Jak po tym wszystkim nadal patrzeć jej w twarz?
   -Dobra. - poddałem się, krzyżując ręce na piersi. -Jaki masz w tym wszystkim interes? Ktoś ci zapłacił?
   -Żaden. - wzruszyła ramionami z ironicznym uśmiechem. -Po prostu udowodniłam nam obojgu, że wciąż jest dla nas szansa. Ciągle możemy spróbować od nowa, prawda?
   -A twój facet?
   -Rozstaliśmy się... To ja z nim zerwałam. Zgodnie z tym, co ci mówiłam, spędzaliśmy ze sobą niewiele czasu, przestaliśmy do siebie pasować i podjęłam decyzję o zakończeniu tego związku.
   -Jesteś śmieszna. - podsumowałem opryskliwie. -Wierzysz, że postawię krzyżyk na Lenie, żebyśmy do siebie wrócili? Kocham ją i dzięki temu, co się stało, zdałem sobie sprawę z siły tej miłości.
   -A poinformowałeś ją o zajściu między nami?
   -Nie, ale mogę to zrobić. - odparowałem natychmiastowo. W tamtej chwili byłem gotowy wyznać jej całą, najgorszą prawdę. Caro uniosła brwi.
   -Nieczysta zagrywka, blondasku. - zachichotała zwycięsko. Zdobywała nade mną przewagę, a mnie brakowało podłoża, by wyhamować ten proces. Wymuszała na mnie zdradzenie Polce naszego wspólnego sekretu i powoli ogarniałem, iż stawia mnie pod ścianą. Westchnąłem ciężko.
   -Co ty kombinujesz? - spytałem bezradnie, ostatecznie oddając jej dowodzenie. Nagle spoważniała i po raz kolejny wzięła łyk alkoholu.
   -Nic, nie martw się. - obdarzyła mnie jednym z piękniejszych uśmiechów, przez co totalnie się wykoleiłem. Nie pojmowałem już, po jakim torze biegnie ta rozmowa. -Nie będę uparcie wciągała cię w intymną relację, bo ze związku przyjemność powinny czerpać obie strony. Rozważałam jednak wszystkie wady oraz zalety naszej znajomości i stwierdziłam, że moglibyśmy się zaprzyjaźnić. Rozumiem, że mi nie ufasz, nie neguję tego, ale chcę odbudować swoją pozycję w twoich oczach, Marco. Co ty na to?
   Gapiłem się na nią, jak na psychopatkę, która uciekła z wariatkowa. Rozstaliśmy się w zgodzie, lecz nigdy nie przypuszczałem, iż ponownie przyjdzie mi się z nią skonfrontować, dodatkowo w takich okolicznościach. Nie była złym człowiekiem, miałem tego świadomość. Może zwyczajnie się pogubiła i potrzebowała pomocy starych znajomych... Którą kiedyś obiecałem jej zaoferować. Kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje, no nie? Opcja wycofania się będzie istniała wiecznie.
   -Od czego mielibyśmy zacząć? - dopytywałem podejrzliwie, obserwując reakcję dziewczyny. Iskierki w jej oczach zapłonęły.
   -Od ciebie. - oświadczyła ku mojemu zaskoczeniu. -Chciałabym przekonać się, jak zmieniło się twoje życie.
   -Nie zmieniło się. - parsknąłem. -Mieszkam w Dortmundzie i gram w piłkę dla Borussii. Trochę się postarzałem i to w zasadzie jedyna różnica.
   -Pojawiła się Lena. - zasugerowała delikatnie. Gwałtownie odwróciłem głowę, paraliżując ją wzrokiem bazyliszka.
   -Nie mieszaj jej do tego. - warknąłem, zaciskając palce na pustym już naczyniu. Cień uśmiechu przemknął przez jej usta.
   -Jest częścią twojej codzienności. - drążyła. -Chętnie ją poznam. Prawdopodobnie mnie nie polubi, ale to całkiem zrozumiałe.
   -Nie sądzę, że to dobry pomysł. - upierałem się, pocierając dłonią policzek. Byłem w stanie przyjąć do wiadomości, iż chce odnowić naszą relację, ale na konfrontację z moją ukochaną chyba za wcześnie. Z drugiej strony, nigdy nie oczerniałem Carolin w oczach Leny, więc żadna z nich nie posiada podstaw, by obrażały siebie nawzajem.
   -Nie musisz niczego się obawiać. - zapewniała. -To, co nasze, pozostanie nasze. Nie będę wytrącać jej z równowagi, a jeśli nie dojdziemy do porozumienia, usunę się. Słowo honoru.
   Przymknąłem powieki, uśmiechając się półgębkiem. Chyba nie mamy nic do stracenia. Potrafiłem trzymać swoją ex na dystans, a moja mała Polka zapewne dobrze wie, jak się z nią obchodzić. Coś podpowiadało mi, że ponownie postępuję jak naiwne dziecko, ale to jej ostatnia szansa. Kolejnej nie otrzyma.
   -W porządku, zgadzam się. - oświadczyłem rozkładając ręce. Niewinnie opuściła wzrok, uśmiechając się subtelnie.
   -Więc od początku. - wyciągnęła do mnie dłoń. -Jestem Carolin.
   -Marco. Miło mi cię poznać.


Zapowiedź rozdziału 14.:
"Odsunęła się, a ja patrzyłam, jak żegna się z Reusem i rzucając krótkie 'cześć', wychodzi na klatkę. Palące spojrzenie chłopaka przeszywało moją twarz, lecz nie byłam w stanie się poruszyć. Zwyczajnie nic nie rozumiałam.
-Mała... - zaczął, obejmując mój bezwładny nadgarstek. -Potwornie zbladłaś... Usiądź.
-Nie dotykaj mnie. - syknęłam, odwracając się w stronę okna. Potrzebowałam dwóch minut ciszy, by dojść do siebie. -Od kiedy to trwa?"


***


Dziś krótko i w miarę na temat:
1. Rozdział tak naprawdę o niczym. Za to zapowiedź pewnie dała Wam do myślenia... O to chodziło :))
2. Dostałam kolejną nominację do Liebster Blog Award i dziękuję za nią. Zdaję sobie sprawę, że osobom, które mnie obserwują (szczególnie na dwóch blogach), robię ostatnio straszny spam, ale nic na to nie poradzę. Może to się kiedyś skończy :p A odpowiedzi podam w niedzielę :)
3. W niedzielę opublikuję też drugi rozdział o tancerce i piłkarzu. Więcej tam :)
4. Najważniejsze na koniec: dziś wraca Bundesliga! *.*

4 komentarze:

  1. Jak to o niczym?! Rozdział tak samo wspaniały jak i pozostałe!
    No cóż, moim zdaniem Reus robi duży błąd odnawiając znajomość z Carolin. Lena na pewno będzie zazdrosna i wszyscy wiemy, że ma ku temu podstawy. Rozumiem, że łączy go z byłą szczególna więź ale nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, każdy w życiu popełnia błędy, ale szukanie na chama pocieszenia to chyba nie jest odpowiedni krok..
    Mam nadzieję, że jak już Lena dowie się o zaistniałej sytuacji z buziakiem, wybaczy Marco a do niego dotrze, że kontakt z tą kobietą przyciągnie masę kłopotów.
    Czekam i pozdrawiam kochana ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Głupi Marco. To mój wniosek z tego rozdziału. Auba powinien go zbić na kwaśne jabłko. Przyjaźń z Carolin. Ha.ha.ha. tak bardzo...Nie,no idę spać z fochem na Marco z tego bloga, bo Marco-Marco dał dzisiaj niezły popis gol i asysta (^-^) miszczu ;3
    Biedna Lena...On ja podejrzewał a sam ją zdradził... Nie mam słów...a co do LBA-to spodziewaj się nominacji ode mnie-jeszcze nie przeczytałam pytań, ale kogo nominuje-wiem ;D
    Także...hmm.lece spać, bajeczka na dobranoc wyborna:)))
    A! I u mnie 20!:) http://mr11-bvb.blogspot.com/2015/08/dwadziescia.html
    Całuski:**

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialnie *.*
    Nie wiem dlaczego, ale oprócz tego, że ta Carolin mnie zdenerwowała, to mam ochotę ją wypatroszyć i piniate sobie z niej na suficie zrobić. Jaki ten Reus jest głupi i naiwny. Na Lenę się denerwuje, że go zdradza, a on co z tą wywłoką robi?! Na miejscu Leny jak bym się dowiedziała, to bym ich tam powybijała . Niech Auba mu przemówi to rozsądku. Przyjaźń...
    Cudownie, cudny rozdział :* W końcu jak zawsze <3
    Kochana bardzo dużo weny:) Buziaki i do następnego :* <3
    Iiii u mnie już pechowa 13 wybiła:))
    http://lovestory-bvb.blogspot.com/2015/08/rozdzia-13-prosze-mozemy-sie-spotkac.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Marco jest lekko naiwny moim zdanie, ale postaram się go rozumieć, bo tak naprawdę nie ma w ym momencie podstaw by nie zaufać Caro.
    Gdy był z nią w związku, to nie było z nią problemów. A ten pocałunek leży też i po stronie Marco, więc to czy jest naiwny, czy nie, to moim zdaniem nie ma co osądzać, bo on nie wie tego, Chce zachować się w porządku, ale niech nie przekracza pewnej granicy.
    Niech powie Lenie o pocałunki i o Caro.
    Takie moje tam zdanie :)
    Buziaki ♥

    OdpowiedzUsuń