Po nieprzespanych godzinach półprzytomna i trupio blada wpadłam do kuchni, w ekspresie do kawy upatrując zbawienia. Po Marco ponownie nie został nawet ślad, lecz nierealne, by spał o tej porze - prawdopodobnie jest na stadionie albo na zakupach. Nie odczuwałam nawet głodu, ściśnięty od wczoraj żołądek dopominał się jedynie konkretnej dawki napoju na zaspokojenie pragnienia, najlepiej energetycznego, dlatego z ogromnym utęsknieniem wyskoczyłam po ciepły przydział parującej z kubka kofeiny. Z gotową używką rozsiadłam się na kanapie i włączyłam telewizor, pozostawiając go na pierwszym włączonym kanale, bym przez przypadek nie zasnęła.
Nie orientowałam się, ile czasu w ten sposób straciłam. Gdy doszłam do siebie, odstawiłam zużyte naczynie do zmywarki i opierając dłonie o blat, próbowałam zebrać siły. Cholera, kawa nie zawsze stanowi najlepsze wyjście. Przymknęłam powieki i nieświadoma obecności innej poza moją istoty ludzkiej zadrżałam, gdy tajemniczy gość zdecydowanym ruchem przyciągnął moje biodra do swojego ciała. Wilgotne znaki, jakie na szyi pozostawiły jego usta sprawiły, iż przestałam myśleć o włamaniu.
-Spałaś na kanapie, nie chciałem cię budzić, ale... Aniołku, ile razy prosiłem cię, byś nie paradowała przy mnie nago? - mruknął, bezczelnie obejmując wargami płatek mojego ucha.
-Przecież jestem ubrana. - broniłam się, na co blondas prychnął niepokojąco. Gdzie się podział ten rozeźlony, obrażony, wkurwiony Reus?
-Kochanie, tego, co masz na sobie podczas snu, oczywiście okolicznościowo... - podkreślił, a mój szósty zmysł zarejestrował uśmiech, jaki właśnie wyprodukował. -W moim przekonaniu nie nazywa się ubraniem, bo nie stawia mi żadnych barier. Mogę zrobić z tym, co chcę i kiedy chcę, a świetnie zdajesz sobie sprawę, że w dziewięćdziesięciu procentach tak się dzieje.
W ramach sprezentowania mi dowodu, posadził mnie na blacie ująwszy za uda i nim zdążyłam zaprotestować, silnie zaatakował moje usta, badając ich wnętrze. Jego włosy przesypywały się pomiędzy moimi palcami, gdy coraz mocniej napierał językiem na podniebienie. Walczył z pożądaniem, widziałam to. Jęknęłam cicho, kiedy lekceważąco musnął mój dekolt, po czym bez wahania zacisnął nadgarstki na rozgrzanej skórze pod koszulką. Wargami zsunął jej ramiączka aż po łokcie, a później zastygł, rozbawiony moim osłupieniem. Potrzebowałam kilku minut, by doprowadzić się do porządku.
-Ostrzegałem. - jak gdyby nigdy nic wzruszył ramionami i wyszedł z kuchni, by ogarnąć się po treningu. Pokręciłam z niedowierzaniem głową i opadłam na kanapę, zakładając ręce na piersi.
-Jesteś debilem. - burknęłam pod nosem. -Pierdolonym egoistą. Niewychowanym sukinsynem i wyrachowanym erotomanem. Zejdź mi z oczu.
-Lena, przebierz się, błagam. - polecił, przegryzając bekonowe chipsy. Znów kolekcjonował minusy u Kloppa. -Musimy porozmawiać.
-O czym?
-O twoim aktorstwie w Barcelonie. - usiadł obok, zapominając o wydanym przed momentem rozporządzeniu. -Nie popisałem się, głupio mi. Powinienem rozważyć to z twojej perspektywy.
-Ja też popełniłam błąd, nie przychodząc z tą sprawą bezpośrednio do ciebie. Wiesz... Przeżyłam najgorszą noc, odkąd się poznaliśmy.
-Nie spałaś? - potwierdziłam, na co przygarnął mnie do swojego torsu. -Wybacz. Również nie jestem w zadowalającej kondycji. Może chcesz odpocząć?
-Obgadajmy najpierw ten kontrakt, okej? Miejmy to z głowy. Po prostu pytaj, jeśli coś pozostaje niejasne.
-Pokaż mi scenariusz. - oznajmił, jakby właśnie zamawiał dziesiąte piwo w barze. -Sądzę, że wystarczy.
-Och. - zaskoczona, iż połakomił się na szczegóły, dedukowałam, gdzie odłożyłam misterną pracę reżysera. -Powinien leżeć na półce w sypialni. Poszukaj, a ja pójdę pod prysznic, dobrze? Mam nadzieję, że choć trochę mnie orzeźwi.
Uniósł brwi całując mnie w czoło i podekscytowany zabawą w chowanego, zniknął w pokoju na końcu korytarza.
Pieszcząc swoją skórę chłodną wodą niemal filozofowałam nad poczynaniami blondasa w pomieszczeniu parę metrów dalej. Liczyłam, że znając każdą scenę od podszewki, zaprzestanie wysuwania argumentów przeciwko mojemu udziałowi w hiszpańskim hicie. Wprawdzie racje, które przedstawił wczoraj, posiadały konkretny stopień wartości, lecz Reus tak często chodzi do kina, iż powinien być w stanie pogodzić się z obowiązkami aktora, do których inscenizowanie seksu z pewnością należało. A co, jeśli podobnie do Bobka, jedynie martwił się, że nie podołam? Proste - wypadało pokazać im, że żyli niedopatrzeniami.
Owinięta ręcznikiem wyszłam z łazienki i postanowiłam go odwiedzić. Stał przy oknie, pogrążony w lekturze, lecz wraz z moim pojawieniem się podniósł głowę i jęknął zauważywszy, że znów go podjudzam. Wywróciłam oczami i ulotniłam się z nowym zestawem letnich ciuchów w ręku, by definitywnie mu odpuścić.
Wróciwszy w finalnej wersji zastałam go okupującego parapet. Nie spuszczał mnie z oczu, gniewnie marszcząc brwi. Otworzyłam szafę i skupiłam się na powierzchownych porządkach, z których wytrącił mnie jego wzburzony głos.
-Żartujesz ze mnie? - fuknął ciskając stosem papieru o komodę pod lustrem. -Seks w publicznej toalecie i na świeżym powietrzu? Przymusowy stosunek płciowy, jak elegancko napisali o tym całym gwałcie, w piwnicach sali bankietowej? Lena, skarbie, czy tobie padło na mózg?
-Rozumiem, że nadal jesteś zawiedziony. - odkryłam z goryczą. -Dlaczego?
-Bo najwyraźniej nie dorównuję ci poziomem inteligencji i nie ogarniam, z jakiego powodu nadal dzielnie obstajesz przy swoim!
-Kilka lat temu za twoje najskrytsze marzenie uchodziło odniesienie sukcesu w profesjonalnej drużynie pierwszej ligi, prawda? A ja pragnę zagrać w filmie. Fakt, to moja pierwsza propozycja, ale nie mam pewności, że otrzymam kolejną, więc uważam, że powinnam zaprezentować swoje umiejętności już teraz.
-Wyobraź sobie, że do mnie przychodzi oferta od producenta bielizny, na przykład Calvina Klein'a. - przeszedł przez pomieszczenie zamykając mi przed nosem drzwi garderobianki. -Przydzielają mi współpracę z Mirandą Kerr, Iriną Shayk albo jakąś lalą od Victoria's Secret. Orientujesz się, jak wyglądają takie sesje. I co? Nie buntowałabyś się?
-Irina jest naprawdę sexy. - skomentowałam, ku jego niepohamowanej złości. -Ufam ci, Marco, nie mierz mnie swoją miarką.
-Nie ufam temu Casasowi. - burknął nadęty po uszy. Westchnęłam ciężko.
-Woody, on ma dziewczynę! Oczekujesz, że taki film będzie remake'iem z XVI wieku, gdzie całowanie się uznawano za grzech? To śmieszne.
-Nie dla mnie.
-Jesteś okrutnie niesprawiedliwy. - wytknęłam mu chcąc wyjść, ale silnie złapał mnie za rękę, a kiedy próbowałam ją wyszarpnąć ujął mój podbródek.
-Nie. Jestem kurewsko zazdrosny. - kąśliwie uniósł kąciki ust, zaglądając mi prosto w oczy. -W następstwie czego twoje ciało po moim trupie będzie obiektem pożądania innego typa.
-Ono nie należy do ciebie. Pełnoletność daje mi możliwość samodzielnego podejmowania decyzji.
-I braku szacunku do własnej osoby.
-Nie wystąpię w pornoklipie, a w produkcji wielkiego ekranu! - wrzasnęłam dając upust emocjom. -Nie masz prawa mnie oceniać.
-Okej, kapituluję. - uniósł dłonie na wysokość ramion. -Nie wezmę udziału w twoim procesie wyrabiania opinii panienki na jedną noc. A jeśli życzysz sobie pochlebiających recenzji, nie szukaj u mnie poklasku. Może Hiszpanie to kupują, ale Niemcy żyją w innej rzeczywistości.
-Marco... - czułam konieczność sprostowania tekstu, lecz zniknął, zanim otworzyłam usta. Minutę później opuścił mieszkanie, a przez okno zobaczyłam, jak wściekle uderza o kierownicę i rusza przed siebie z piskiem opon. Nie minęły dwadzieścia cztery godziny, a ja spowodowałam drugą awanturę zwieńczoną gorzkimi łzami. Jeden, z pozoru niewinny film przekształcał najpiękniejszy okres mojego bytu w istne zgliszcza powojennej ruiny.
-Ostrzegałem. - jak gdyby nigdy nic wzruszył ramionami i wyszedł z kuchni, by ogarnąć się po treningu. Pokręciłam z niedowierzaniem głową i opadłam na kanapę, zakładając ręce na piersi.
-Jesteś debilem. - burknęłam pod nosem. -Pierdolonym egoistą. Niewychowanym sukinsynem i wyrachowanym erotomanem. Zejdź mi z oczu.
-Lena, przebierz się, błagam. - polecił, przegryzając bekonowe chipsy. Znów kolekcjonował minusy u Kloppa. -Musimy porozmawiać.
-O czym?
-O twoim aktorstwie w Barcelonie. - usiadł obok, zapominając o wydanym przed momentem rozporządzeniu. -Nie popisałem się, głupio mi. Powinienem rozważyć to z twojej perspektywy.
-Ja też popełniłam błąd, nie przychodząc z tą sprawą bezpośrednio do ciebie. Wiesz... Przeżyłam najgorszą noc, odkąd się poznaliśmy.
-Nie spałaś? - potwierdziłam, na co przygarnął mnie do swojego torsu. -Wybacz. Również nie jestem w zadowalającej kondycji. Może chcesz odpocząć?
-Obgadajmy najpierw ten kontrakt, okej? Miejmy to z głowy. Po prostu pytaj, jeśli coś pozostaje niejasne.
-Pokaż mi scenariusz. - oznajmił, jakby właśnie zamawiał dziesiąte piwo w barze. -Sądzę, że wystarczy.
-Och. - zaskoczona, iż połakomił się na szczegóły, dedukowałam, gdzie odłożyłam misterną pracę reżysera. -Powinien leżeć na półce w sypialni. Poszukaj, a ja pójdę pod prysznic, dobrze? Mam nadzieję, że choć trochę mnie orzeźwi.
Uniósł brwi całując mnie w czoło i podekscytowany zabawą w chowanego, zniknął w pokoju na końcu korytarza.
Pieszcząc swoją skórę chłodną wodą niemal filozofowałam nad poczynaniami blondasa w pomieszczeniu parę metrów dalej. Liczyłam, że znając każdą scenę od podszewki, zaprzestanie wysuwania argumentów przeciwko mojemu udziałowi w hiszpańskim hicie. Wprawdzie racje, które przedstawił wczoraj, posiadały konkretny stopień wartości, lecz Reus tak często chodzi do kina, iż powinien być w stanie pogodzić się z obowiązkami aktora, do których inscenizowanie seksu z pewnością należało. A co, jeśli podobnie do Bobka, jedynie martwił się, że nie podołam? Proste - wypadało pokazać im, że żyli niedopatrzeniami.
Owinięta ręcznikiem wyszłam z łazienki i postanowiłam go odwiedzić. Stał przy oknie, pogrążony w lekturze, lecz wraz z moim pojawieniem się podniósł głowę i jęknął zauważywszy, że znów go podjudzam. Wywróciłam oczami i ulotniłam się z nowym zestawem letnich ciuchów w ręku, by definitywnie mu odpuścić.
Wróciwszy w finalnej wersji zastałam go okupującego parapet. Nie spuszczał mnie z oczu, gniewnie marszcząc brwi. Otworzyłam szafę i skupiłam się na powierzchownych porządkach, z których wytrącił mnie jego wzburzony głos.
-Żartujesz ze mnie? - fuknął ciskając stosem papieru o komodę pod lustrem. -Seks w publicznej toalecie i na świeżym powietrzu? Przymusowy stosunek płciowy, jak elegancko napisali o tym całym gwałcie, w piwnicach sali bankietowej? Lena, skarbie, czy tobie padło na mózg?
-Rozumiem, że nadal jesteś zawiedziony. - odkryłam z goryczą. -Dlaczego?
-Bo najwyraźniej nie dorównuję ci poziomem inteligencji i nie ogarniam, z jakiego powodu nadal dzielnie obstajesz przy swoim!
-Kilka lat temu za twoje najskrytsze marzenie uchodziło odniesienie sukcesu w profesjonalnej drużynie pierwszej ligi, prawda? A ja pragnę zagrać w filmie. Fakt, to moja pierwsza propozycja, ale nie mam pewności, że otrzymam kolejną, więc uważam, że powinnam zaprezentować swoje umiejętności już teraz.
-Wyobraź sobie, że do mnie przychodzi oferta od producenta bielizny, na przykład Calvina Klein'a. - przeszedł przez pomieszczenie zamykając mi przed nosem drzwi garderobianki. -Przydzielają mi współpracę z Mirandą Kerr, Iriną Shayk albo jakąś lalą od Victoria's Secret. Orientujesz się, jak wyglądają takie sesje. I co? Nie buntowałabyś się?
-Irina jest naprawdę sexy. - skomentowałam, ku jego niepohamowanej złości. -Ufam ci, Marco, nie mierz mnie swoją miarką.
-Nie ufam temu Casasowi. - burknął nadęty po uszy. Westchnęłam ciężko.
-Woody, on ma dziewczynę! Oczekujesz, że taki film będzie remake'iem z XVI wieku, gdzie całowanie się uznawano za grzech? To śmieszne.
-Nie dla mnie.
-Jesteś okrutnie niesprawiedliwy. - wytknęłam mu chcąc wyjść, ale silnie złapał mnie za rękę, a kiedy próbowałam ją wyszarpnąć ujął mój podbródek.
-Nie. Jestem kurewsko zazdrosny. - kąśliwie uniósł kąciki ust, zaglądając mi prosto w oczy. -W następstwie czego twoje ciało po moim trupie będzie obiektem pożądania innego typa.
-Ono nie należy do ciebie. Pełnoletność daje mi możliwość samodzielnego podejmowania decyzji.
-I braku szacunku do własnej osoby.
-Nie wystąpię w pornoklipie, a w produkcji wielkiego ekranu! - wrzasnęłam dając upust emocjom. -Nie masz prawa mnie oceniać.
-Okej, kapituluję. - uniósł dłonie na wysokość ramion. -Nie wezmę udziału w twoim procesie wyrabiania opinii panienki na jedną noc. A jeśli życzysz sobie pochlebiających recenzji, nie szukaj u mnie poklasku. Może Hiszpanie to kupują, ale Niemcy żyją w innej rzeczywistości.
-Marco... - czułam konieczność sprostowania tekstu, lecz zniknął, zanim otworzyłam usta. Minutę później opuścił mieszkanie, a przez okno zobaczyłam, jak wściekle uderza o kierownicę i rusza przed siebie z piskiem opon. Nie minęły dwadzieścia cztery godziny, a ja spowodowałam drugą awanturę zwieńczoną gorzkimi łzami. Jeden, z pozoru niewinny film przekształcał najpiękniejszy okres mojego bytu w istne zgliszcza powojennej ruiny.
~~~
-Jesteś u siebie?
-Tak. Coś się stało?
-Nie masz ochoty pogadać?
-Może... Nieistotne. Skąd wiesz?
-Przyjadę za dziesięć minut. Przygotuj się. Pa.
Schowałam twarz z powrotem w poduszce, rozmyślając nad tym, skąd Kaja uzyskała informacje na temat mojego stanu psychicznego. Pewnie Marco poskarżył się Marcelowi i Robinowi, a ona słyszała ich rozmowę... Pierdol się, Reus, dzięki tobie Fornell ponownie będzie na mnie bluźnił, choć zdobył o wiele lepszy powód, niż ostatnio. Zacznij używać mózgu, to nie boli.
Dziewczyna z nadzwyczajną punktualnością stawiła się przy drzwiach, więc bez zbędnego komentarza wpuściłam ją do środka. Popędziła do kuchni, by ugasić pragnienie szklanką zimnej wody i ulokowała się w salonie. Klapnęłam na oparciu fotela, po czym zerknęłam na nią beznamiętnie.
-Popraw makijaż. - rzuciła robiąc rewolucję w torebce, w efekcie której podała mi maleńkie lusterko i chusteczki higieniczne. -W tej postaci nie nada się nawet na Halloween.
-Bardzo zabawne. - sarknęłam złośliwie. -Wpadłaś mnie dobić? Nie wiesz, że nie kopie się leżącego?
-Nie warcz na mnie, chcę ci pomóc. - odparła naturalną barwą głosu. -I przy okazji sprzedać kilka świeżynek. Sądzę, że cię zainteresują.
-Zależy, czego dotyczą.
-Marco jest u chłopaków w klubie. - rzuciła, na co o mało nie straciłam równowagi, choć powinnam się spodziewać, że tam uderzy, skoro Götze mieszka już w Monachium. -Na wejściu zrobił mi awanturę, że to ja namówiłam cię na ten film, że cię demoralizuję, że próbuję zniszczyć wasz związek, bo tylko dlatego się tutaj przeprowadziłam. I wiesz... Całkiem dobry ten jego angielski.
Co za bęcwał. Na pewno ułożył to kretyńskie przemówienie w głowie, bo na gorąco, na pełnej wściekłości nigdy by tego nie wymyślił. A później odbiorę kolejne bezmyślne mandaty za jego nieprzepisową jazdę.
-Nie przejmuj się. - usprawiedliwiałam debilizm swojego chłopaka. -Pogodzi się z tym i przeprosi cię, kiedy wszystko przemyśli.
-To nie jest najistotniejsze. - machnęła ręką. -Wspominał chłopakom, że się pokłóciliście, że za dużo ci wygarnął i został z nimi, a Robin zwolnił mnie wcześniej, bym mogła wesprzeć cię na duchu.
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się, gdy mocno mnie przytuliła. Czyżby nadchodziły pamiętne, stare czasy? -Boję się, że zrobi coś głupiego.
-Niby co? Lena, głowa do góry! Już zdał sobie sprawę, że przegiął, więc niedługo się ułoży! Może mówić, co mu ślina na język przyniesie, ale i tak cię kocha, pamiętaj o tym. On najzwyczajniej w świecie temu Casasowi zazdrości.
-Gdyby jeszcze miał czego. - palnęłam zakrywając oczy dłońmi, co wywołało śmiech u Kai. -Poważnie, wolałby przez cały czas trwania zdjęć udawać, że uprawiamy seks, czy mieć mnie na co dzień, kiedy tylko sobie zażyczy?
-Na co dzień?! - brunetka rozdziawiła usta. -Żyją jeszcze faceci z taką kondycją?
-Przestań, wariatko! - tym razem to ona spowodowała nieprzerwany chichot. -Chyba nikt cię dawno nie usatysfakcjonował.
-No opowiedz coś... - ciągnęła mnie za rękę, wciąż cała w skowronkach. -Jaki jest? Lubi dominować? Łatwo go sprowokować? Dysponuje pokaźnym sprzętem?
-Kaja, do cholery, naprawdę będziemy o tym rozmawiać? - niemalże krzyknęłam, łapiąc się za głowę. -W jego przypadku tymi kwestiami rządzi atrakcyjność danego dnia. To podobno żelazna regułka piłkarskiego światka.
-Ciekawe... Więcej ma mocnych czy słabych?
-Kaja, dość! - zaprotestowałam z resztkami wyrazów radości. -Znajdź faceta, wtedy ewentualnie aktywujemy temat.
-Wybacz, napomknęłam ci kiedyś, że Niemcy to genialna partia. - poruszała brwiami, dopóki nie uderzyłam jej poduszką. -Okej, załatwmy sprawę Reusa i pogadajmy o czymś przyjemniejszym. Ustaliliśmy z Robinem, że jutro po treningu Borussii ściągniemy Marco do klubu, zrobimy mu małe pranie mózgu i puścimy wolno do domu. Co ty na to?
-Co kryje się pod pojęciem 'pranie mózgu'?
-Na przykład wklepiemy mu bardziej kulturalny słownik. Oj, zaufaj mi, może on potrzebuje jedynie porządnej lekcji. Załatwię to, nie martw się.
-Kaja. - z grobową miną położyłam dłonie na jej ramionach. -Jeśli masz wobec niego jakieś niecne plany...
-Nie zamierzam uwieść twojego chłopaka, nie bądź głupia. - spojrzała na mnie z politowaniem. -Nie uległby mi. Nie po to szarpał się o ciebie z Semirem i niweluje pomysł wyjazdu do Hiszpanii, żeby cię zdradzać. Nie znudzisz mu się i jeśli on ci tego nie uświadomi, ja właśnie to zrobiłam. Dobra, koniec o Marco. Kogo teraz poobgadujemy?
Schowałam twarz z powrotem w poduszce, rozmyślając nad tym, skąd Kaja uzyskała informacje na temat mojego stanu psychicznego. Pewnie Marco poskarżył się Marcelowi i Robinowi, a ona słyszała ich rozmowę... Pierdol się, Reus, dzięki tobie Fornell ponownie będzie na mnie bluźnił, choć zdobył o wiele lepszy powód, niż ostatnio. Zacznij używać mózgu, to nie boli.
Dziewczyna z nadzwyczajną punktualnością stawiła się przy drzwiach, więc bez zbędnego komentarza wpuściłam ją do środka. Popędziła do kuchni, by ugasić pragnienie szklanką zimnej wody i ulokowała się w salonie. Klapnęłam na oparciu fotela, po czym zerknęłam na nią beznamiętnie.
-Popraw makijaż. - rzuciła robiąc rewolucję w torebce, w efekcie której podała mi maleńkie lusterko i chusteczki higieniczne. -W tej postaci nie nada się nawet na Halloween.
-Bardzo zabawne. - sarknęłam złośliwie. -Wpadłaś mnie dobić? Nie wiesz, że nie kopie się leżącego?
-Nie warcz na mnie, chcę ci pomóc. - odparła naturalną barwą głosu. -I przy okazji sprzedać kilka świeżynek. Sądzę, że cię zainteresują.
-Zależy, czego dotyczą.
-Marco jest u chłopaków w klubie. - rzuciła, na co o mało nie straciłam równowagi, choć powinnam się spodziewać, że tam uderzy, skoro Götze mieszka już w Monachium. -Na wejściu zrobił mi awanturę, że to ja namówiłam cię na ten film, że cię demoralizuję, że próbuję zniszczyć wasz związek, bo tylko dlatego się tutaj przeprowadziłam. I wiesz... Całkiem dobry ten jego angielski.
Co za bęcwał. Na pewno ułożył to kretyńskie przemówienie w głowie, bo na gorąco, na pełnej wściekłości nigdy by tego nie wymyślił. A później odbiorę kolejne bezmyślne mandaty za jego nieprzepisową jazdę.
-Nie przejmuj się. - usprawiedliwiałam debilizm swojego chłopaka. -Pogodzi się z tym i przeprosi cię, kiedy wszystko przemyśli.
-To nie jest najistotniejsze. - machnęła ręką. -Wspominał chłopakom, że się pokłóciliście, że za dużo ci wygarnął i został z nimi, a Robin zwolnił mnie wcześniej, bym mogła wesprzeć cię na duchu.
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się, gdy mocno mnie przytuliła. Czyżby nadchodziły pamiętne, stare czasy? -Boję się, że zrobi coś głupiego.
-Niby co? Lena, głowa do góry! Już zdał sobie sprawę, że przegiął, więc niedługo się ułoży! Może mówić, co mu ślina na język przyniesie, ale i tak cię kocha, pamiętaj o tym. On najzwyczajniej w świecie temu Casasowi zazdrości.
-Gdyby jeszcze miał czego. - palnęłam zakrywając oczy dłońmi, co wywołało śmiech u Kai. -Poważnie, wolałby przez cały czas trwania zdjęć udawać, że uprawiamy seks, czy mieć mnie na co dzień, kiedy tylko sobie zażyczy?
-Na co dzień?! - brunetka rozdziawiła usta. -Żyją jeszcze faceci z taką kondycją?
-Przestań, wariatko! - tym razem to ona spowodowała nieprzerwany chichot. -Chyba nikt cię dawno nie usatysfakcjonował.
-No opowiedz coś... - ciągnęła mnie za rękę, wciąż cała w skowronkach. -Jaki jest? Lubi dominować? Łatwo go sprowokować? Dysponuje pokaźnym sprzętem?
-Kaja, do cholery, naprawdę będziemy o tym rozmawiać? - niemalże krzyknęłam, łapiąc się za głowę. -W jego przypadku tymi kwestiami rządzi atrakcyjność danego dnia. To podobno żelazna regułka piłkarskiego światka.
-Ciekawe... Więcej ma mocnych czy słabych?
-Kaja, dość! - zaprotestowałam z resztkami wyrazów radości. -Znajdź faceta, wtedy ewentualnie aktywujemy temat.
-Wybacz, napomknęłam ci kiedyś, że Niemcy to genialna partia. - poruszała brwiami, dopóki nie uderzyłam jej poduszką. -Okej, załatwmy sprawę Reusa i pogadajmy o czymś przyjemniejszym. Ustaliliśmy z Robinem, że jutro po treningu Borussii ściągniemy Marco do klubu, zrobimy mu małe pranie mózgu i puścimy wolno do domu. Co ty na to?
-Co kryje się pod pojęciem 'pranie mózgu'?
-Na przykład wklepiemy mu bardziej kulturalny słownik. Oj, zaufaj mi, może on potrzebuje jedynie porządnej lekcji. Załatwię to, nie martw się.
-Kaja. - z grobową miną położyłam dłonie na jej ramionach. -Jeśli masz wobec niego jakieś niecne plany...
-Nie zamierzam uwieść twojego chłopaka, nie bądź głupia. - spojrzała na mnie z politowaniem. -Nie uległby mi. Nie po to szarpał się o ciebie z Semirem i niweluje pomysł wyjazdu do Hiszpanii, żeby cię zdradzać. Nie znudzisz mu się i jeśli on ci tego nie uświadomi, ja właśnie to zrobiłam. Dobra, koniec o Marco. Kogo teraz poobgadujemy?
~~~
-Ty wredna małpo! - ciskała obelgami, próbując odebrać mi kompromitujące ją zdjęcie. -Już wiem, czemu nigdy się nie przyznałaś, że je zachowałaś! Wyglądam na nim jak paralitka, brakuje mi oka i połowy twarzy.
-Mikołaj miał talent do uchwycania na zdjęciach zawstydzających sytuacji. Jeśli pozwolisz, dokopię się do pozostałych albumów i powalę cię na kolana.
-Nie waż się, bo tak ci przyłożę, że nie zapomnisz mnie do końca życia!
Droczyłabym się z nią przez następną godzinę, a może nawet dłużej, lecz gdy prawie mnie dopadła, uzyskując pożądaną rzecz, rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Znieruchomiałyśmy, spoglądając na siebie nawzajem.
-Spodziewasz się gości? - zaprzeczyłam, na co uśmiechnęła się z teatralnie odegranym przerażeniem w źrenicach. -To na pewno bandyci albo mordercy! Już późno!
-Ty chyba oszalałaś. - obruszyłam się odkładając fotografię na stół. -Pójdę otworzyć.
Szybko przeskoczyłam przez hol, odblokowałam zamki w drzwiach i pociągnęłam za klamkę, przekonana, że po drugiej stronie zastanę Marco. To, co zobaczyłam sprawiło, że dostałam nagłych zawrotów głowy.
Mój ukochany owszem, wrócił do mieszkania, ale nie sam. Wspierała go dwójka przyjaciół, z którymi spędził popołudnie i cały wieczór - patrząc na niego nie dopadały mnie żadne wątpliwości. Chwiejąc się na nogach, zamroczonym wzrokiem jakimś cudem zerknął na swój smartfon, nie odczytując jednak z wyświetlacza konkretnych informacji. Kiedy w końcu zlustrował mnie w pijackim półuśmiechu pojęłam, iż w ogóle mnie nie poznaje.
-To chyba nie wymaga komentarza. - skwitował Robin, który jako jedyny 'imprezował' na trzeźwo, bowiem Fornell do spółki z Reusem rechotali teraz z sobie tylko wiadomych przyczyn, beztrosko oparci o ścianę.
-Jak mogłeś do tego dopuścić?! - naskoczyłam na niego, w furii obijając pięściami klatkę piersiową chłopaka. -Taki z ciebie kumpel?! On jutro trenuje, jak się wytłumaczy? Ty frajerze, pomyślałeś w ogóle o tym?!
-Lena. - Kaja odsunęła mnie od wysokiego tatuażysty, służąc ramieniem jako chusteczką higieniczną. -Zostaw go. Objaśnicie to jutro, po opadnięciu emocji.
-Zawiniłem, nie zaprzeczam. - ostrożnie pogładził moje włosy. Obserwowałam blondasa, próbującego dostać się do sypialni, ale szybko odwróciłam głowę. Nie mogłam znieść tego widoku. -Ostro przesadzali, powinienem ich przystopować, ale praca za barem zobowiązywała. Przepraszam.
-Marco... Przecież on... Jego auto... - Boże, dwie minuty wgapiania się w upojonego alkoholem faceta mojego życia odebrały mi mowę. Co musiał czuć, gdy kilka miesięcy temu w podobnych okolicznościach cucił mnie we własnej łazience?
-Podwiozłem go swoim. Astona może odebrać jutro, jak już się ogarnie. Domyślam się, że chcesz zostać sama. Marcel! Czas na nas. No chodź, głąbie. Kaja, podrzucę cię do domu. - Kaul wydawał rozkazy niczym rasowy przywódca. Pożegnałam się z dziewczyną i kiedy drugi z mężczyzn wręcz wytoczył się na zewnątrz, Robin zawrócił i położył rękę na moim ramieniu. -Przestań się przejmować, minie mu. Jest dorosły i skoro sam się nawalił, sam o siebie zadba. Jutro go rozliczę i zobaczysz, że będzie błagał o przebaczenie. Zaufaj mi.
***
Dziś mam dla Was tylko jedną informację i znikam :)
Uprzedzam, że w przyszły weekend rozdział może się nie pojawić, gdyż iż ponieważ bo dlatego że jestem obecnie w samym środku sesji, zostały mi trzy egzaminy i trochę nauki, więc prawdopodobnie nie znajdę czasu, żeby choćby przepisać rozdział do komputera. Nic nie jest jednak przesądzone, być może usiądę kiedyś wieczorem i wrzucę go z opóźnieniem. Informuję jedynie, że taka sytuacja może wystąpić :)
Uprzedzam, że w przyszły weekend rozdział może się nie pojawić, gdyż iż ponieważ bo dlatego że jestem obecnie w samym środku sesji, zostały mi trzy egzaminy i trochę nauki, więc prawdopodobnie nie znajdę czasu, żeby choćby przepisać rozdział do komputera. Nic nie jest jednak przesądzone, być może usiądę kiedyś wieczorem i wrzucę go z opóźnieniem. Informuję jedynie, że taka sytuacja może wystąpić :)
Dziękuję za każdy komentarz ♡♡♡
O luju :O
OdpowiedzUsuńTak mnie dziewczyno wciągnęłaś, że nawet nie zauważyłam kiedy skończyłam czytać. Uwielbiam Cię!
A co do rozdziału, to wyszedł naprawdę świetnie. Zachowanie Marco, ta jego zazdrość. Już sama nie wiem, co mam myśleć. Okej, rozumiem Lenę. Ma marzenia. Podobnie do Marco. Jednak jego zazdrość też jest uzasadniona. To jasne, że na jego miejscu nie chciałabym widzieć ukochanej osoby, która znajduje się w intymnej sytuacji z kimś innym i do tego na oczach tych wszystkich ludzi, co oglądają ten film.
Jeśli chodzi natomiast o Kaję, to cieszę się, że pomogła Lenie, ale ciągle nie ufam jej w pełni. Mimo to uważam, że naskoczenie Reusa i ta jego nienawiść do niej, jest odrobinkę zbyt przesadzona. Niech ma ją na oku, ale niech nie pokazuje tej swojej nienawiści na każdym kroku :D
Pijany Marco... To nic dobrego nie wróży. Czuję, że w kolejnym rozdziale będzie jeszcze większa burda niż teraz czy ostatnio. Ale... to w jakimś sensie dobrze. Dużo się dzieje :*
Oj, teraz ja się trochę rozpisałam :O
Do następnego wtedy i pozdrawiam gorąco :*
Buziakiii ♥
<3
OdpowiedzUsuńOh ten Marco. Rozumiem go, ale nie powinien naskakiwać tak na Kaję.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że niedługo pogodzi się z Leną.
Pozdrawiam,
Mańka
Przeczytałam rozdział na telefonie i znów zapomniałam skomentować!
OdpowiedzUsuńuuggh! ale rozdział jak zawsze na mega plus!
Zaskakujesz mnie coraz bardziej! Pijany Reus? Czyżby kolejna drama się szykowała? Nie mogę sie doczekać następnego rozdziału! Mam nadzieję, że w wakacje bedzie wiecej rozdziałów! Czekam i pozdrawiam, kocham xx
Na dramy 'level hard' przyjdzie jeszcze czas ;) Natomiast zapowiedź kolejnej niespodzianki pojawi się właśnie w następnym rozdziale... ;)
UsuńNie obiecuję, że rozdziały w wakacje będą częściej, ale na pewno będą ;)
Również pozdrawiam ♡