"-Za dużo mogę stracić. - wzdychałam bez przerwy.
-Ryzyk-fizyk. Z życia trzeba czerpać garściami, brać to, co daje. Jeśli odmówisz, śmiertelnie się obrazi i następnym razem wszystko Cię ominie.
-Tobie wszystko przychodzi z taką łatwością!
-Nie, kochana. Wychodzę z założenia, że urodziłam się po to, by przeżyć cudowną przygodę, by na łożu śmierci móc powiedzieć: 'było pięknie, nie żałuję, ale czas się pożegnać'. Powinnaś zrozumieć, że dokonywane wybory powinny Ci sprzyjać i czynić szczęśliwą."
Nie spodziewałam się, iż kiedykolwiek zatęsknię za mądrościami Kai, w szczególności u boku Marco, przy którym niczego mi nie brakowało. Rady byłej przyjaciółki, choć może nie do końca szczere, bo po roku traktowałam je jak skuteczne próby namówienia mnie na opuszczenie ojczystego kraju, by umożliwić jej zbliżenie się do Semira, stanowiły wtedy jedną z podstaw, według których podejmowałam trudne decyzje. Kontakt z narwaną imprezowiczką umarł jednak śmiercią naturalną na jej własne życzenie, a rodzicom nie odważyłam się zwierzyć z lukratywnej propozycji, jaką otrzymałam kilka dni temu. Wtajemniczyłam w nią jedynie Anię i Roberta, lecz równie zaskoczeni jak ja, nie potrafili mi pomóc. Dlaczego nie uderzyłam do Marco? Bałam się. Najbardziej na świecie bałam się jego reakcji, snując ją w ciemnych wizjach. Nie miałam pomysłu, jak z nim o tym porozmawiać, ba, nawet na niego nie wpadłam. Złożona po finale Ligi Mistrzów obietnica straciłaby swoje cenne znaczenie.
Znów postawiłam wszystko na jedną kartę i na razie nie żałowałam. Mam dwadzieścia jeden lat i powinnam już nauczyć się brania odpowiedzialności za samodzielne wybory, lecz ciągle balansowałam na granicy rozsądku i obłędu. Zrozumie, przecież mnie kocha. Nieprawda, należało omówić to razem z nim. Nie pomyślałam o nim, o jego uczuciach. To może nas zniszczyć. Po wszystkim już nic nie będzie takie samo. Czy zdawałam sobie z tego sprawę?
-Jesteś egoistyczną dewiantką, Lena. - skarciłam samą siebie podnosząc z pokładu maleńki, kremowy kamyczek, po czym cisnęłam nim w taflę wody. -Nie zasługujesz na niego.
-Co? - usłyszałam i silne ręce Reusa zakleszczyły się na moim nagim brzuchu. Nienawidziłam się za to, iż tak często paradowałam przed nim w stroju kąpielowym. On to uwielbiał, bo doprowadzało go do szaleństwa, a mnie wprawiało w zakłopotanie. -Myszko, przecież wiesz, że nie cierpię, kiedy mówisz po polsku w mojej obecności. Macie piękny język, ale uszanuj fakt, że jest dla mnie zwyczajnie za trudny.
-Przepraszam. Zamyśliłam się, nie przypuszczałam, że mnie szukasz.
-Wszystko w porządku? - spytał z troską, opierając podbródek na moim ramieniu i przesuwając nosem wzdłuż żuchwy. Zadrżałam nieznacznie.
-Tak, jak najbardziej.
-Lena, proszę Cię. - przesunął dłonie na moje biodra i odwrócił w swoją stronę, po czym zsunął mi z nosa okulary zmuszając, bym spojrzała w jego oczy. -Chyba nie sądzisz, że nie widzę, gdy ściemniasz. O co chodzi?
Toczyliśmy walkę na spojrzenia, a ja zacisnęłam usta w cienką linię, by nie pokazać mu, że najchętniej rozkleiłabym się jak źle spojone kartki papieru. Jakim sposobem mam mu to powiedzieć? Martwi się o mnie za każdym razem, gdy tylko wyłapie zwątpienie w moim głosie lub nawet wyrazie twarzy i nie odpuści, dopóki nie pozna prawdy. Nie jestem w stanie ukryć przed nim nawet tego, że złamałam paznokieć, ale moje kruche serduszko nie pozwala na powiadamianie go o wydarzeniach, które obróciłyby jego wymarzone wakacje w ruinę. Na szczęście posiadałam sprawdzony plan B, wykorzystanie którego wymusiła na mnie zaistniała sytuacja.
-Kochanie, nic się nie dzieje. - uśmiechnęłam się przekonująco, opierając dłoń na jego wreszcie opalonym torsie. Czułam się niesamowicie podle, reflektując wciśnięcie kłamstwa ukochanemu chłopakowi. -Po prostu... Czasami wraca do mnie ta cała cholerna przeszłość. Nie odbierz tego źle. W minionym roku przyjechałam tutaj z Semirem i...
-Rozumiem. - na sam dźwięk imienia Bośniaka gwałtownie spinał każdy możliwy mięsień. -Nie domyślałem się, że jeszcze to roztrząsasz.
-Marco, to nie tak. - bez wahania usiadłam na jego kolanach, gdy zapadł się w miękkiej sofie. Idiotko, trzeba było powiedzieć prawdę! -Związek z tobą wygląda zupełnie inaczej i masz tego doskonałą świadomość. Przypomniałam sobie o Štiliciu, bo niegdyś byliśmy w tym samym miejscu.
-Przecież mówiłem, że rozumiem. - zapewnił skupiając uwagę na moich włosach. -Nie przejmuj się.
-I nie chowasz urazy?
-Nie, lecz następnego lata to tobie przypadnie obowiązek obrania miejsca na urlop. - w ciągu sekundy wyszczerzył się od ucha do ucha, poruszając przy tym brwiami. -No i uwielbiam, kiedy próbujesz mnie udobruchać. To jedne z moich ulubionych momentów w życiu.
-Jesteś potworem, Woody! - oburzyłam się, mierzwiąc jego czuprynę, na co roześmiał się głośno. -Ale i tak cię kocham.
Spoważniał prowizorycznie i nie tracąc czasu, zachłannie musnął moje usta. Jęknął cicho, gdy ponownie zanurzyłam dłoń w jego farbowanej głowie, ale nie protestował, nie chcąc sobie przerywać. Nie ukrywał, że jestem jedyną osobą, która uzyskała pełen dostęp do jego perfekcyjnej fryzury, co w jego oczach czyniło mnie kimś naprawdę wyjątkowym. I ja to doceniałam.
-Reus, ty ją kiedyś zgwałcisz! - fuknął Gundo, opadając na miejsce obok. -Nie chciałbym wtedy siedzieć w twojej skórze.
-Nic jej się nie stanie. - bronił się Marco, gładząc moje ramię. -Jakiś problem?
-W zasadzie tak. - Ilkay podrapał się po czole. -Ponieważ pojutrze wracamy do Niemiec ustaliliśmy, że idziemy dziś na ostatnią imprezę. Nie pytam was o chęci, a stawiam przed faktem dokonanym. Zbieramy się za dwie godziny na lądzie, żeby dziewczyny zdążyły z tymi swoimi makijażami i uczesaniami. Nie spóźnijcie się i nawet nie myślcie o przekrętach, bo wyciągniemy was siłą. To na razie!
Zniknął w tempie błyskawicy, na co popatrzeliśmy na siebie z blondasem i wzruszyliśmy ramionami. Impreza? Okej. Dlaczego uważają, że będziemy się wykręcać?
~~~
Chyba jeszcze nie do końca opanowałam trudną sztukę rozróżnienia w osobie Reusa żartu i powagi, dlatego obiecałam sobie, że jeśli kiedykolwiek w przyszłości usłyszę, iż Marcel oraz Robin przesadzają z alkoholem, skopię mu tyłek, aby zapamiętał, że ten dowcip wcale nie był śmieszny. Zrobię to po jakimś ciężkim meczu, bardziej zaboli. Opijając wczoraj wraz z Mario i Lewym przeprowadzkę tego pierwszego na południe, w jego pamięci zatarły się granice bezpieczeństwa i dziś nie wychodził bez wody mineralnej. Zadufany palant.
-Marco, nie leż na słońcu, bo to ci nie pomoże, wręcz przeciwnie, pogarszasz sytuację. - upomniałam go trzeci raz z rzędu, gdy po wyjściu z wody bezceremonialnie rzucił się na swój ręcznik. W kąpieli morskiej upatrywał lekarstwa na kaca.
-Wiem, Mała. - burknął z twarzą zwróconą do piachu, nie zmieniając pozycji. -Nie męcz mnie dziś, błagam. Jestem wypruty z emocji i uczuć.
-Do jasnej cholery, człowieku! - podniosłam głos, faktycznie poirytowana. Wyczuł istotność problemu, dzięki czemu zdobył się na podniesienie głowy. -Nadal nie mogę uwierzyć, że jesteś pełnoletni już od sześciu lat. Kto ci pozwolił stać się pełnoprawnym obywatelem? Zachowujesz się tak, jakby kosmici wyrwali ci mózg i zjedli go na deser. Zero powagi, Reus! Wstydź się.
-Wybacz. - wyciągnął rękę, by ująć moją, ale cofnęłam ją natychmiast.
-Zapomnij. Porozmawiamy jutro.
-Daj spokój, Lena. - Ann-Kathrin puściła do mnie oczko. -Z wraku auta nie zrobisz nowoczesnego, sportowego Ferrari. Musimy uzbroić się w cierpliwość.
-Racja. - westchnęłam zrezygnowana. -Narzeka na kumpli, a teraz podąża ich ścieżką. Nienormalny głąb.
-Może się przejdziemy? - zaproponowała Anna, mrugając porozumiewawczo, zatem wiedziałam już, co ją trapi. -Rozładujesz emocje.
-Chętnie. - zerknęłam jeszcze na Marco, który obejmował kark rękoma, marudząc pod nosem, na co pokręciłam z politowaniem głową. Ann zachichotała cicho i zaoferowała, że zostanie z nimi, dopóki nie dojdą do siebie.
Spacerowałyśmy brzegiem, upajając się chłodem wody pieszczącym nasze stopy. Stachurska długo milczała, starając się odpowiednio dobrać słowa. Nie popędzałam jej, cierpliwie czekałam, aż wykona pierwszy krok.
-Wspominałaś mu już? - zaczęła po dłuższej chwili ciszy nie podnosząc wzroku. Nabrałam powietrza do ust, po czym wypuściłam je ze świstem.
-Nie. Nie mam bladego pojęcia, jak się za to zabrać.
-Powinien dowiedzieć się jak najszybciej. Nie możesz zaskoczyć go w ostatnim momencie.
-Wiem, ale wierzyłam też, że to okaże się o wiele prostsze. -przyznałam z goryczą. -Jakbyś to rozwiązała na moim miejscu?
-Nie zastanawiałam się... Na pewno niczego bym nie ukrywała. Jak ty to sobie wyobrażasz? -dopiero teraz obrzuciła mnie spojrzeniem. -To nie tydzień lub dwa, lecz znacznie dłużej. Wzięłaś pod uwagę, jak on to zniesie?
-Nie pomagasz, Anka. - przerwałam jej, krzyżując ręce na piersi.
-Przepraszam, wciąż próbuję wymyślić coś sensownego. Dlaczego właściwie wyraziłaś zgodę?
-Zawsze marzyłam o wzięciu udziału w takim przedsięwzięciu. Może przynieść mi mnóstwo korzyści na studiach i udowodnić, że mam szansę rozwinąć się w innym kierunku, niż muzyka.
-Nie boisz się?
-Jedyne, przed czym trzęsą mi się dłonie, to opinia mojego chłopaka. - odparłam stanowczo i zgodnie z prawdą. -Dlatego tak mocno odwlekam poruszenie tego tematu. Zdążyłaś go już poznać, więc orientujesz się, co w niego wstępuje, gdy się wścieka. Chcę tego uniknąć.
-Dużo ryzykujesz.
-I jestem tego w pełni świadoma, ale i przekonana, że Marco ufa mi tak, jak ja jemu. W tym biznesie właśnie na tej wartości opiera się związek.
-Marco nigdy nie spotykał się ze sławną kobietą. - zauważyła słusznie. Coraz bardziej utwierdzała mnie w przekonaniu, iż powinnam zrezygnować. -Nie zdaje sobie sprawy, jak to jest i niepokoję się, że może tego nie zaakceptować.
-Porozmawiam z nim w spokoju i wszystko wyjaśnię. Nie będzie prosto, oczywiście, ale popatrz na Mario i Ann-Kathrin. Jak często żyją jedynie w kontakcie telefonicznym? Im dłużej się nie widują, tym silniej za sobą tęsknią.
-Lena, mam wrażenie, że nie pojęłaś, jak głębokim uczuciem darzy cię ten facet. - znów zripostowała mój argument, aż zlustrowałam ją szeroko otwartymi oczyma. -Byliśmy z Robertem świadkami tego, co działo się z wami w grudniu i jak iskrzy między wami teraz. Nie wytrzymacie.
-On też wyjeżdża na mecze.
-Boże, góra na dwa dni! I zawsze wraca, a ty wybierasz się razem z nim, jeśli tylko masz okazję. Nadal nie dostrzegasz rozbieżności?
-Nie wycofam się. - warknęłam rozeźlona. Nie rozzłościł mnie jej upór, a fakt, iż miała niepodważalną słuszność. -Za późno na abdykację. Jakoś to poukładam i nikt nie ucierpi.
-Tylko cię ostrzegałam, ale służę ramieniem, jeśli będziesz potrzebowała się wypłakać.
-Dzięki.
-Lena. - zatrzymała się niespodziewanie, więc odwróciłam się na pięcie, by jej wysłuchać. -Drugiego takiego Reusa już nie znajdziesz. Przysięgnij mi, że razem pojawicie się na naszym ślubie. Przysięgnij, błagam.
No tak. Szanowna ekscelencja Bobek i jego urocza narzeczona w ostatnim tygodniu lipca wreszcie powiedzą sobie sakramentalne 'tak'. Cała ekipa Borussii już zaciera ręce podekscytowana tym wydarzeniem, które jeszcze kilkadziesiąt godzin wcześniej i dla mnie stanowiło numer jeden. Teraz zachodziłam w głowę, jak pogodzić je ze spełnieniem swojego marzenia.
-Naturalnie. - oznajmiłam pewna siebie. -Inna opcja nie istnieje.
Przyszła szwagierka uśmiechnęła się nieznacznie i wyminąwszy mnie bez słowa, wznowiła naszą wędrówkę. Aż tak słabo we mnie wierzyła?
-I jestem tego w pełni świadoma, ale i przekonana, że Marco ufa mi tak, jak ja jemu. W tym biznesie właśnie na tej wartości opiera się związek.
-Marco nigdy nie spotykał się ze sławną kobietą. - zauważyła słusznie. Coraz bardziej utwierdzała mnie w przekonaniu, iż powinnam zrezygnować. -Nie zdaje sobie sprawy, jak to jest i niepokoję się, że może tego nie zaakceptować.
-Porozmawiam z nim w spokoju i wszystko wyjaśnię. Nie będzie prosto, oczywiście, ale popatrz na Mario i Ann-Kathrin. Jak często żyją jedynie w kontakcie telefonicznym? Im dłużej się nie widują, tym silniej za sobą tęsknią.
-Lena, mam wrażenie, że nie pojęłaś, jak głębokim uczuciem darzy cię ten facet. - znów zripostowała mój argument, aż zlustrowałam ją szeroko otwartymi oczyma. -Byliśmy z Robertem świadkami tego, co działo się z wami w grudniu i jak iskrzy między wami teraz. Nie wytrzymacie.
-On też wyjeżdża na mecze.
-Boże, góra na dwa dni! I zawsze wraca, a ty wybierasz się razem z nim, jeśli tylko masz okazję. Nadal nie dostrzegasz rozbieżności?
-Nie wycofam się. - warknęłam rozeźlona. Nie rozzłościł mnie jej upór, a fakt, iż miała niepodważalną słuszność. -Za późno na abdykację. Jakoś to poukładam i nikt nie ucierpi.
-Tylko cię ostrzegałam, ale służę ramieniem, jeśli będziesz potrzebowała się wypłakać.
-Dzięki.
-Lena. - zatrzymała się niespodziewanie, więc odwróciłam się na pięcie, by jej wysłuchać. -Drugiego takiego Reusa już nie znajdziesz. Przysięgnij mi, że razem pojawicie się na naszym ślubie. Przysięgnij, błagam.
No tak. Szanowna ekscelencja Bobek i jego urocza narzeczona w ostatnim tygodniu lipca wreszcie powiedzą sobie sakramentalne 'tak'. Cała ekipa Borussii już zaciera ręce podekscytowana tym wydarzeniem, które jeszcze kilkadziesiąt godzin wcześniej i dla mnie stanowiło numer jeden. Teraz zachodziłam w głowę, jak pogodzić je ze spełnieniem swojego marzenia.
-Naturalnie. - oznajmiłam pewna siebie. -Inna opcja nie istnieje.
Przyszła szwagierka uśmiechnęła się nieznacznie i wyminąwszy mnie bez słowa, wznowiła naszą wędrówkę. Aż tak słabo we mnie wierzyła?
~~~
Obudziłam się wtulona w klatkę piersiową Marco. Przeglądał jakieś portale piłkarskie w internecie, lecz wystarczył jeden mój ruch, by porzucił dotychczasowe zajęcie. Pocałował mnie w czoło i objął rękoma, nie podejmując żadnego tematu rozmowy. Poinformował mnie tylko, że samolot wyląduje w Dortmundzie planowo za pół godziny, po czym oparł głowę o swój fotel.
Zdążyłam chyba popaść w paranoję. Wmawiałam sobie, że odkrył moje plany i uznał, że nie będzie ze mną o nich dyskutował, bo i tak nic nie wskóra. Czyżby rosły we mnie wyrzuty sumienia? Niedługo odruchy blondasa zaczną nawiedzać mnie w nocnych koszmarach i całkowicie pozbawią rozumu. Muszę mu powiedzieć i to jak najszybciej.
A tak zupełnie poważnie: co wtedy zrobi? Rzuci mi w twarz, że mam głęboko w poważaniu naszą idealną relację i jednym posunięciem rozsypie wszystkie klocki? Poprosi o wyprowadzkę i zwrot kluczy do mieszkania? Zerwie ze mną...? Dlaczego w ogóle takie pomysły przechodzą przez moją głowę? Przecież mogłam na niego liczyć, wierzył we mnie, ufał mi. Może po prostu wyszczerzy się w tym swoim oryginalnym stylu nie do podrobienia i będzie życzył mi sukcesów, codziennie wysyłając przynajmniej jednego sms-a, chcąc mnie uświadomić, że tęskni i czeka. To jak najbardziej prawdopodobna opcja. Myśl pozytywnie Lena, ale nie zatracaj zdolności spoglądania na świat poprzez okulary realistyczności. Nawet, gdy jedno z drugim totalnie do siebie nie pasują.
Cieszyłam się podjętą decyzją, lecz nie miałam pewności, czy nie zaważy ona na moim dotychczasowym życiu. Co ja znów narobiłam?
***
Wrzucam dziś, bo Was kocham hahahah <3
Na razie jest nudno, wiem. Ale każdy początek jest taki sam.
Następny rozdział pojawi się w sobotę, 30 maja w prezencie na urodziny Marco :p
Czy któraś z Was namiętnie śledzi YCD? Potrzebuję jakiejś dyskusji o wynikach tego programu i może przy okazji znajdę jakąś pokrewną duszyczkę ze słabością do tego samego tancerza... :D
Do usłyszenia!
To wspaniale, że wstawiłaś rozdział wcześniej :)
OdpowiedzUsuńDlaczego Lena musiała podjąć tę decyzję o wyjeździe sama? Przecież powinna skonsultować to z Marco, on ją tak bardzo kocha, a Lena znowu go zrani.
Rozdział cudny jak zawsze. Teraz jestem jeszcze bardziej ciekawa co wydarzy się dalej.
Pozdrawiam i życzę dużo weny,
Mańka :)
Poprawka moja droga-urodziny Marco 31!:)) (aczkolwiek 30-go nie pogardzimy kolejną częścią) Świetny rozdział. Mam pewne przypuszczenia co do dalszej akcji, ale zostawiam na razie dla siebie!;) Jestem ogromnie ciekawa jak potoczą się ich losy!:)
OdpowiedzUsuńJa zapraszam do siebie na nowości!:) mr11-bvb.blogspot.com
Tak tak, doskonale znam datę, ale 31.05 cały dzień będę poza domem, więc jestem zmuszona wrzucić dzień wcześniej :p
UsuńObiecuję, że wpadnę w najbliższym czasie, może nawet jutro, bo muszę ponadrabiać zaległości... Pozdrawiam ♡
Idealne :) Szkoda ,że Lena nie chciała od razu powiedzieć Marco o tym wyjeździe bo jak ten związek się rozpadnie przez to... To cię udusze ! :(
OdpowiedzUsuńJa śledzę namiętnie YCD <3 Dziś kolejny odcinek ;D Za kim jestes? :)
Pozdrawiam serdecznie i czekam na nexta :D
Wpadnij też do mnie - http://nieryzygnujnigdyzmarzen.blogspot.com/ :)
O, super! Nie wiem, jakie jest Twoje zdanie, ale wreszcie doczekaliśmy się sprawiedliwych wyników :D No a jeśli o mnie chodzi, to tylko Sobecko ❤❤❤
UsuńJak napisałam wyżej, będę nadrabiać zaległości, więc spodziewaj się mnie najprawdopodobniej jutro :)
Ta edycja idealna jest :D Od początku byłam za Klaudią i Arturem ale nie ma już ich:( Teraz jestem za Sobecko tak jak ty, bo też super tańczy :D <3
UsuńNie, no Ona nie może wyjechać! Zwiążki na odległość z góry skazane są na porażkę...-.-
OdpowiedzUsuńnie nie nie nie nie nie nie nie nie nie NIE!
OdpowiedzUsuńOna nie może wyjechać. Absolutnie!
Ma kochającego, czułego, sławnego, bogatego, troskliwego, zabójczo przystojnego, kuszącego, słodkiego zboczeńca u swego boku, a ona tak po prostu chce sobie wyjechać? O nie nie.
Nie pasi mi to.
Jest wszystko super pięknie, a nagle Lenie się zachciało Hiszpanii... Świetnie!
Mam nadzieję, że się zastanowi nad swoim postępowaniem.
Jednakże teraz pogdybajmy...
Gdyby Pani L. spodobało się pod każdym względem w tym jakże gorącym państwie, to Pan M. nie podąży za nią, prawda? PRAWDA? (BŁAGAM, TYLKO NIE TRANSFER. bo BVB bez Marco, to jak żołnierz bez karabinu)
Gdyby Pani L. została tam, a Panu M. by się to nie spodobało, to wtedy koniec big love?
Wnioskuję, że lubisz happy end'y , więc sądzę, że coś innego się wydarzy.
No nic, zostaje mi tylko czekać do 30 maja... Jeszcze 10 dni. Jezu, serio? Tak długo? ; c
AH, no a rozdział genialny, co tu więcej pisać :)
Życzę weny i pozdrawiam bardzo serdecznie!
Nina xoxo
No i Lena znowu wywija ;///// Mam nadzieję, że szybko poinformuje o tym Reusa, bo on się załamie chyba :c Liczę na to gorąco, bo i chyba ja razem z Marco się wtedy załamię, jak nie powie mu o tym ;p
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak zawsze, a Anka dobrze jej prawiła... Tylko szkoda, że Lena nic nie rozumie :X
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział! :))))))
Pozdrawiam ;* - Karu ;d
Ahh znowu spóźniona :( Wybaczysz?
OdpowiedzUsuńPo pierwsze to, mimo, że nie wiem dokładnie co kombinuje Lena, możemy się jedynie bardziej domyślać, ale jedno jest pewne: chce wyjechać, a tego to nie może zrobić!
Co jej strzeliło do głowy?! Takie spawy załatwia się z drugą osobą konsultując to, a nie stawia przed faktem dokonanym!
Mam nadzieję, że Ania postawi ją do pionu i przynajmniej Marco dowie sie tego do Leny, a nie od osób trzecich, co jest możliwe...
No, nic czekam na na następny rozdział, ale już teraz cię ostrzegam, że zapewne ponownie sie spóźnię, bo jadę do Niemiec na tydzień (tylko 200 km od Dortmundu!).
Życzę dużo weny na pozostałe rozdziały i ściskam mocnoo! ♥
Czytałam ten rozdział na telefonie i cały czas zapominałam wejść na komputerze i skomentować, dziś przytłoczona biologią wpadam żeby napisać Ci że jesteś wspaniała i czekam do tego 30 kwietnia! Pisz dalej tak dobrze jak do tej pory! Pozdrawiam xx
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, ale Lena...hmm co ona robi? Powinna porozmawiać z Marco o tym jak najszybciej, kurde jak ona wyjedzie to będzie źle. Czekam na kolejny, do 30 już tylko 2 dni :D Pozdrawiam D. :)
OdpowiedzUsuń