Strony

wtorek, 5 maja 2015

Prolog

Ibiza, 19. czerwca 2013 roku

   Pomimo początkowych oporów i niepewności, dałam się namówić na drugi z rzędu urlop na hiszpańskich Balearach. O mojej ostatecznej woli zadecydowało doborowe towarzystwo, dobrane przez Marco - kilku jego przyjaciół z Borussii z Mario Götze na czele, który chciał w ten sposób pożegnać się z klubem oraz partnerki piłkarzy. Blondas pogodził się już z odejściem najlepszego kumpla i obecnie wylegiwał się beztrosko na pokładzie jachtu, zbierając siły na przygotowania do następnego sezonu. Założył, iż właśnie wtedy wraz z chłopakami odbiją sobie wszystkie niepowodzenia minionych rozgrywek.

   Prywatnie układało nam się naprawdę świetnie. Moi rodzice i Robert z Anną zaakceptowali Reusa niemal automatycznie, a Bobek i Mario przestali mu docinać. Rodzina Marco, z początku ostrożna i sceptyczna, po kilku tygodniach nie widziała przeszkód dla naszego związku. Relacje z Marcelem i Robinem wróciły do normy i teraz oboje zarezerwowali sobie role jako świadkowie na ślubie i ojcowie chrzestni naszych dzieci, jak zawsze wyprzedzając fakty. Nadal na stałe mieszkam z dortmundzką 'jedenastką' i z powodzeniem ukończyłam pierwszy rok studiów. Z Poznania natomiast dotarła do mnie informacja, że miłość Kai i Semira nie przetrwała wyjazdu Bośniaka i rozstali się już miesiąc po jego emigracji do Lwowa. Współczułam dziewczynie, lecz nie odczuwałam jakiegokolwiek żalu. Zasłużyła na to.
   Siedziałam na górnym pokładzie opierając głowę o miękką poduszkę i napawając się gorącym słońcem, przyjemnie pieszczącym moje ciało, gdy w jednym momencie niespodziewanie zgasło. Otworzyłam oczy i zobaczyłam mojego ukochanego, stojącego nade mną i szczerzącego ząbki niczym dziecko do ulubionej zabawki. Roześmiałam się głośno, po czym wyciągnęłam do niego rękę prosząc, aby usiadł obok.
   -Reus, błagam cię. - zapiszczałam, kiedy owinął kosmyk moich włosów wokół palców i pocierał o nie dłonią tworząc trudne do rozczesania kępki. -Skończyłeś niedawno dwadzieścia cztery lata, a zachowujesz się jak pięcioletni brzdąc. Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo męczący potrafisz być.
   -Ale i tak mnie kochasz. - mruknął przygryzając okolice mojej szyi, lewą rękę natomiast wsunął pod dolną część bikini, gładząc moje biodro aż po samo udo.
   -Tak wyszło. Miłość nie wybiera. - jęknęłam, nadwrażliwa na jego intymny dotyk. Przez pewien czas myślałam, że odpuścił erotomaństwo, lecz wtedy zawsze dawał do zrozumienia, że nigdy nie uzna tego za nudny rytuał. -Woody, naprawdę muszę cię jeszcze upominać? W Sylwestra obiecałeś mi poprawę.
   -I dodałem też, że nie powinnaś oczekiwać natychmiastowych efektów. - odgryzł się. -Poza tym, mamy wakacje, więc nauka i wstrzemięźliwość nie obowiązują.
   -Chrzań się. - syknęłam westchnąwszy ciężko, na co gwałtownie przyciągnął mnie do siebie i usadził na kolanach. Prawdopodobnie w ułamku sekundy pozbawiłby mnie bielizny i przeleciał pod odkrytym niebem tego luksusowego statku, gdyby nie Robert i jego nigdy niezawodne wyczucie chwili. Wpadł po schodach jak oparzony, wciskając mi do ręki smartfon.
   -Nie próbuję nawet zgadywać, w czym wam przeszkodziłem. - zerknął kąśliwie w kierunku Marco. -Przepraszam, ale ktoś od kilku minut dobija się na twoją komórkę, Lena. Uznałem, że to może być ważne, więc podrzuciłem ci ją. 
   -Dzięki, Lewy. - uśmiechnęłam się do niego odblokowując ekran w celu przeanalizowania połączeń. -Ach, gdybyś mógł, zabierz ze sobą na dół tego zboczeńca, bo nie pozwoli mi w spokoju pogadać.
   Brunet zarechotał szaleńczo, rozbawiony do łez wyrazem twarzy kolegi, lecz ten nie stawiał barier i po otrzymaniu soczystego buziaka w usta oboje zniknęli na niższym pokładzie. Gdy odprowadzałam ich wzrokiem, aparat po raz kolejny oznajmił próbę kontaktu. Ze zdziwieniem odkryłam, iż numer z wyświetlacza nie istnieje w moim spisie, jednak bez wahania wcisnęłam zieloną słuchawkę.
   -Halo?
   -Dzień dobry. - do moich uszu dobiegł głos starszego mężczyzny. -Dzwonię z Barcelony. Jest pani w stanie poświęcić mi parę chwil?
   -Oczywiście. - zareagowałam automatycznie, choć rozmówca doprowadził mnie swoim telefonem na skraj ciekawości i zaskoczenia. Hiszpański wreszcie się przydał. Ale do czego?
   -Wraz ze współpracownikami przeglądałem pańskie konto na youtube i wspólnie ustaliliśmy, że zaproponujemy pani udział w naszym przedsięwzięciu. Czy jest szansa, abyśmy spotkali się w tym tygodniu w moim biurze?
   -Momencik. - nieświadomie wystawiłam przed siebie dłoń, jakbym chciała wyhamować jego zapał. Skombinował mnie nie wiadomo skąd, mój numer pewnie spadł mu z nieba i aranżuje spotkanie? Nawet się nie przedstawił! O co do cholery w tym chodzi? -Czy dostanę szczegółowe informacje już teraz?
   -Wolelibyśmy przeprowadzić tą rozmowę osobiście i zaprosić panią do Barcelony. Proszę się nie obawiać, to będzie czysto biznesowe omówienie szczegółów. Więc jak?
   Nie przerywając łączności, zastanawiałam się przez kilkadziesiąt sekund, głośno analizując wszystkie za i przeciw, pragnąc podjąć jak najlepszą decyzję. Nie posiadałam żadnej wiedzy, czego żąda ode mnie owy pan, ale jego oferta brzmiała całkiem sensownie i poważnie. Reus powiedział kiedyś, że kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje, a rok temu w podobny sposób Kaja próbowała przekonać mnie do wyprowadzki na Zachód. Przecież raczej nie zrobią mi krzywdy, więc dlaczego od razu rezygnować? Nigdy nie wiemy, co przyniesie nam los.
   -Dobrze. - powiedziałam uśmiechając się sama do siebie. -Zgadzam się.



* * *


Witam ponownie! Nie wiem, jak Wy, ale ja już tęskniłam :)
Z racji kiepskiego samopoczucia fizycznego zdecydowałam się wygospodarować kilka chwil na zaklepanie adresu bloga i przy okazji wrzucenie prologu. Z tej racji kilka informacji wstępnych:
  • opowiadanie jest drugą częścią (i raczej ostatnią) historii z tego bloga (link będzie znajdował się także w zakładkach).
  • w wyglądzie strony nie zamierzam wprowadzać szalonych zmian (większość elementów przeniosłam z wcześniej wspomnianego zakończonego bloga).
  • rozważam wprowadzenie niemieckich tytułów rozdziałów, co jednak okazało się trudniejsze, niż wersja angielska i muszę to jeszcze przemyśleć.
  • w tej części często będą pojawiały się fragmenty z poprzedniego opowiadania (napisane kursywą, jeśli zajdzie potrzeba, podam konkretne dane, gdzie można je sobie 'odświeżyć').
  • na tą historię planuję przeznaczyć od 30 do 35 rozdziałów, a jeśli dopisze sytuacja z epilogu, dodatkowe 5 bonusowych.
  • chyba najważniejsze: o czym będzie? Celowo nie wpisałam nazwiska pana, który telefonował do Leny, bo gdybyście wstukały je w Google, wszystko byłoby jasne :) Zdradzę, że pojawi się kilka nowych, ale i starych postaci, będzie miłość, ale i cierpienie, złość, szok i konieczność odnalezienia się w nowej sytuacji. Pamiętajcie jednak, że preferuję happy endy :)
  • blog oczywiście nie jest jeszcze wykończony, cały czas będę pracowała nad szablonem, ale nie oczekujcie, że wiele się zmieni. Nie jestem mistrzem w tych sprawach...
  • pierwszy rozdział pojawi się niestety pod koniec miesiąca. Lubię mieć coś w zapasie, więc kilka muszę ich jeszcze napisać.


To chyba wszystko. Jeśli macie jakieś pytania, potrzebujecie dodatkowej informacji, śmiało napiszcie w komentarzu. Swoją drogą, mam nadzieję, że tutaj także zostawicie mnóstwo śladów swojej obecności, na czym okropnie mi zależy, ale doskonale o tym wiecie :))
Do usłyszenia!

9 komentarzy:

  1. Jeju.. kochana. Bardzo się cieszę, że zaczęłaś już kontynuację bloga, mimo że na kolejną część trzeba będzie trochę poczekać. Rozdział jak zawsze cudowny i mogłabym wypisywać w nieskończoność jaki jeszcze, ale tego chyba nie trzeba ci już pisać :). Jestem naprawdę bardzo ciekawa kto zadzwonił do Leny i co się później stanie. Chociaż mam złe przeczucia. Nie pozostaje mi już nic innego, tylko czekać.
    Pozdrawiam gorąco, do następnego :D
    ~C&B ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że wrzuciłaś prolog wcześniej. Od momentu dodania epilogu pierwszej części cały czas zastanawiam się co może wydarzyć się w drugiej. Myślę, że ten facet z Hiszpanii zmieni dużo w życiu Leny i Marco. Czuję, że nieźle namieszasz. Ja też preferuję happy endy i mam nadzieję, że tak będzie. Bo jeśli nie to Cię znajdę...
    Nie mogę doczekać się pierwszego rozdziału. Normalnie czuję, że nie wytrzymam do końca miesiąca.
    Życzę dużo weny :)
    Mańka

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku jak się cieszę, że jednak druga część bloga pojawiła się szybko <3
    Ciekawie się zapowiada :)
    Ciekawi mnie właśnie kto dzwonił do Leny :/
    Kolejny rozdział pod koniec miesiąca?! Jak ja wytrzymam :*
    Życzę Ci BARDZO DUŻOOOO WENYYYYY <333
    No to do następnego kochana :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się niezmiernie, że dodałaś już prolog :D Marco erotoman jak zwykle, hahah ;pp Fajnie, że im się układa, rodziny w końcu zaakceptowały ich wybór, tylko .... ten telefon mnie niepokoi ://
    Mam jednak wielką nadzieję, że zbytnio nie narozrabia w ich życiu....ale znając Twoje pisanie, pomysły itd. to namieszasz :D
    Czekam z niecierpliwością na pierwszy rozdział :))))) Życzę dużo weny i do następnego! :*
    Pozdrawiam ;> - Karu ;d

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem szczerzę, że to że preferujesz happy endy bardzo mnie podniosło na duchu po tym jak przeczytałam ile złego będzie w tej części! Będę z tobą przez te 30 kilka rozdziałów i mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz! (o to się nie muszę martwić, hehe)
    No to co.. pozostaje tylko czekać do pierwszego rozdziału, na pewno warto!
    A co do prologu.. tym bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że będę tu zaglądać dość czesto! Pozdrawiam i życzę weny twórczej ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Wybacz za opóźnienie, ale ten tydzień miałam strasznie zawalony różnymi zajęciami :(
    Ale do rzeczy... Cieszę się niezmiernie, że wróciłaś szybciej do pisania niż zapowiadałaś, bo uwielbiam jak piszesz!
    Prolog bardzo mnie zaciekawił na resztę drugiej części i tylko czekać aż się wyjaśni, kto dzwonił do Leny :)
    Czekam z niecierpliwością i jeszcze raz przepraszam, że tak późno : )
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejciu jejciuuuuuuuuuu
    Jestem cholernie ciekawa kto zadzwonił do Leny
    I czy ona wyjedzie do Barcelony
    I co z Marco?
    O nie nie nieee, znając to opowiadanie to nie będzie tak prosto jak myślę ;D
    Cudeeńko. Arcydzieło polskiej literatury! :)

    Wbijaj do mnie! Wiem wiem, że przeczytałas rozdział, ale on nie był napisany do końca i jakimś cudem się dodał. Noi dziękuję za miły komentarz którego nie ma xd ;/ nowofnever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny prolog!:) Nie mogę się doczekać pierwszej części:))
    Dziękuję za przemiły komentarz na moim blogu! Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszyłam, zwłaszcza, że uwielbiam Twojego bloga i chciałabym tak pięknie pisać jak ty...:)
    Oczywiście będę informować...
    i właśnie informuję, że nadeszła pierwsza część!:) ...Gdzie wolałabyś żebym informowała? Tutaj, czy w zakładkach? Na początek może tu! A więc: http://mr11-bvb.blogspot.com/2015/05/jeden.html zapraszam!

    Miłego wieczorku:*

    OdpowiedzUsuń
  9. Woow! Prolog genialny!:) Bardzo się cieszę ,że między nimi jest już wszystko dobrze i mam nadzieję ,że ten gościu z Barcelony tego nie popsuje ;/ Lena dostaje wielką szansę i fajnie by było żeby zrobiła właśnie ten krok w stronę śpiewu :) Pozdrawiam serdecznie i czekam na next :)
    W wolnej chwili zapraszam do siebie i fajnie by było jak byś zostawiła jakiś ślad - http://nieryzygnujnigdyzmarzen.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń